środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 28

Rozdział dwudziesty ósmy



Propozycja


W piątek...
Ewa obudziła się i spojrzała na zegarek, była dopiero 6:15, mąż spał spokojnie obok niej. Postanowiła, że zaraz wstanie, umyje się ubierze i pojedzie do przychodni zrobić badania. Pomyślała sobie, że potem może nie mieć na to czasu, bo przecież zaraz po weselu Piotra i Ani plonują z Januszem wyjazd w góry, a zaraz po powrocie z nich, wracają do pracy. Jak pomyślała tak zrobiła. Starała się poruszać bardzo cicho, ale mimo to Janusz się obudził.
- Cześć Ewuniu, czemu tak wcześniej wstałaś? - zapytał widząc żonę krzątającą się po pokoju.
- O cześć! Przepraszam, że cię obudziłam, chce pojechać do nas, do szpitala i zrobić te moje badania, bo jak wrócimy pójdę z wynikami do Jacka. - odpowiedziała z uśmiechem.
- To może ja cie zawiozę? - zaoferował.
- Nie, nie trzeba, śpij sobie dalej! - zachęcała go czułym głosem, przysiadłszy na łóżku.
- Już i tak nie zasnę. Daj mi kwadrans, wezmę prysznic, ubiorę się i cię zawiozę. - odparł wstając.
- Dobrze to poczekam. - zgodziła się.
- A masz skierowanie? - zapytał wchodząc do łazienki.
- Tak mam, Jacek mi wypisał przed naszym ślubem.
- Wtedy jak wychodziłaś ze szpitala? - zainteresował się, stając w drzwiach.
- Nie, nie, bo teraz byłoby już nie ważne. - przypomniała mu.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że wystawił Ci je na weselu? - żartował, odwracając się do niej.
- Widziałam się z nim, dwa dni przed uroczystością. - wyjaśniła.
- Aha, nic mi nie mówił! - dziwił się.
- No i dobrze, że nic ci nie mówił, bo po pierwsze na pewno byś panikował, a po drugie jest moim lekarzem! - odparła.
- Masz racje, obowiązuje go tajemnica lekarska.
Tak jak obiecał, po piętnastu minutach był gotowy do wyjścia.
- Ty tak chcesz wyjść bez śniadania, może jednak zostaniesz w domu i coś zjesz, a potem najwyżej po mnie przyjedziesz? - zaproponowała, martwiąc się, że będzie głodny.
- Bo ja będę tam dość długo. Mam zrobić badanie na cukier, a to trochę potrwa. - dodała.
- Jadę z Tobą, w domu i tak nie ma świeżego pieczywa. Kupie sobie i Tobie coś w szpitalnym bufecie, a jak wrócimy, zjemy porządne śniadanie.
- Jak to nie ma świeżego pieczywa? W zamrażalniku są bułeczki, wystarczy je wyjąć i trochę poczekać. - przypomniała mu.
- No tak, ale ja chce jechać z Tobą i mieć Cię na oku! - śmiał się.
- Poza tym zajrzę przy okazji na chirurgie, zobaczę co u nich słychać.
- A co stęskniłeś się już za pracą? - spytała.
- Nie, ale chętnie tam wstąpię.
Dwie godziny później Ewa wyszła z gabinetu zabiegowego, po pobraniu krwi, Janusz czekał na nią pod drzwiami.
- No jak się czujesz? Jesteś trochę blada! - zmartwił, się, kiedy na nią spojrzał.
- Chodź może lepiej usiądziemy! - podprowadził ją do krzeseł pod ścianą.
- Nic mi nie jest, wszystko poszło gładko, muszę tylko chwilę odpocząć! - zapewniała.
- Byłeś już na górze? - starała się zmienić temat.
- Nie jeszcze nie, byłem tylko w bufecie coś przegryźć i wypić kawę, a Tobie wziąłem to... - podał jej kanapkę.
- Dzięki!
- A chcesz do tego jakąś herbatę? - zapytał.
- Nie.
- Będziesz tak jadła na sucho? - zdziwił się.
- Tak, jestem przyzwyczajona, nie zawsze jest czas żeby się czegoś napić. - odparła.
- Może przyniosę Ci chociaż wodę? - upierał się.
- No dobrze! - zgodziła się.
Podniósł się i już chciał iść po wodę, ale nagle zaproponował;
- Wiesz co mam pomysł, chodź ze mną na górę, może tam zaproponują nam coś do picia?
- Idź sam, bo ja mam się czymś posilić i za jakiś czas tam wrócić. - wskazała na drzwi gabinetu zabiegowego.
- Aha, to może ja z Tobą poczekam?
- Idź, idż ja sobie poradzę, najwyżej jak skończę te badania to do was przyjdę. - zapewniała go.
- OK jakby co, to będę tam czekał.
Czekając na kolejne pobranie krwi, zobaczyła idącego korytarzem Jacka.
- Cześć! - ucieszył się gdy ją zobaczył.
- Cześć!
- Co słychać, jak się czujesz? - popatrzył na nią z uśmiechem.
- Wszystko dobrze, czuje się świetnie! - odpowiedziała również z uśmiechem.
- To widać! - przyznał.
- A co tutaj robisz? - zainteresował się.
- Wykonuje polecanie lekarskie! - zażartowała, wstała i wyprostowała się przed nim prawie salutując.
- Ach tak! - odparł rozbawiony.
- Wiesz co mam teraz trochę czasu, może byś do mnie wstąpiła, pogadamy i przy okazji cię zbadam? - zaproponował lekarz, już poważnie.
- Chociaż gołym okiem widać, że jest lepiej, wyglądasz na wypoczętą, zrelaksowaną! - dodał.
- Bo tak się czuje! - przyznała.
- Ale ja nie mam jeszcze wyników badań! - odrobinę przeraziła się jego propozycją.
- Nic nie szkodzi, wyniki pokażesz mi po powrocie do pracy. - uspokoił ją.
Poszli w stronę jego gabinetu, otworzył drzwi i weszli do środka. Poprosił żeby usiadła, a sam wyszedł do rejestracji po jej kartę. Kiedy wrócił, zaczęli rozmawiać potem kazał jej stanąć na wagę, następnie ją dokładnie zbadał.
- No i jak? - spytała gdy ponownie usiadła na krześle.
- Bardzo dobrze! - ucieszył się.
- Jestem tylko jeszcze ciekawy wyników twoich analiz, ale myślę, że nie powinny być złe.
- To super! - zawołała.
- Muszę Cie pochwalić jesteś posłuszną pacjentką. Wygląda to zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy byłaś u mnie na oddziale. Przybrałaś na wadze, nie czuje się u ciebie tego osłabienia, no i widać, że odpoczęłaś! - powiedział.
- O tak odpoczęłam!
- A jak tam było w podróży poślubnej? - zmienił temat.
- Wspaniale!
- Ty naprawdę nie kontaktowałeś się ostatnio z Januszem? - dziwiła się.
- Od waszego wesela nie, bo nie chciałem Wam przeszkadzać! - uśmiechnął się.
- A kiedy wracacie do pracy? - zapytał.
- 28.- odparła.
Rozmawiali jeszcze parę minut. Ewa umówiła się z lekarzem, że jak wrócą z gór, to wpadnie do niego, żeby pokazać mu wyniki badań. Pożegnali się i wyszła.
Po powtórnym pobraniu krwi, poszła na oddział chirurgii.
Zapukała do drzwi gabinetu lekarskiego.
- Proszę! - usłyszała głos koleżanki.
- Cześć Dorotko, czy jest tu Janusz? - spytała z uśmiechem, wchodząc do środka.
- Jestem, jestem! - zawołał.
Ewa cmoknęła przyjaciółkę w policzek.
- O cześć Wojtuś! - pomachała ręką w stronę kolegi, gdy go zauważyła.
- Cześć!
- Co tak długo, czekam i czekam, a ty nie przychodzisz? - żalił się ukochany.
- Musiałam coś jeszcze załatwić, w domu ci opowiem.
- Siadaj Ewuś! Napijesz się kawy, albo herbaty? - zapytała przyjaciółka.
- Nie dziękuje.
- Januszku możemy już wracać do domu, jestem trochę zmęczona i głodna? - zwróciła się do męża Ewa.
- Dobrze już jedziemy! - prawie natychmiast podniósł się z krzesła.
- Ojej, a ja myślałam, że sobie pogadamy? - zmartwiła się Dorota, słysząc to.
- Będziecie jutro na weselu u Sikorów? - spytała znajomych, młoda małżonka.
- Tak. - przytaknęli.
- No to wtedy będzie dużo czasu na rozmowę. - odparła.
- Czy teraz możesz mi powiedzieć co to za sprawa, zatrzymała cie tak długo na dole? - zainteresował się Janusz kiedy jechali samochodem.
- Coś nie tak z badaniami? - postawił kolejne pytanie, zanim zdążyła odpowiedzieć.
- Tak mogę ci powiedzieć. Z badaniami wszystko w porządku, po prostu byłam u Jacka. - uśmiechnęła się, spoglądając na niego.
- Dziś przecież miałaś iść z wynikami? - zdziwił się.
- Miałam, ale zobaczył mnie na korytarzu i zaproponował, że mnie zbada! - tłumaczyła.
- Aha, no i jak? - obrócił się na moment w jej stronę, z zaniepokojoną miną.
- Powiedział, że wszystko jest w porządku! - zapewniała go.
- To super! - ucieszył się.
Nazajutrz rano...
- Cześć kochanie! - wyszeptał Janusz widząc, że Ewa już się obudziła.
- Cześć! - opowiedziała jeszcze trochę sennie i pocałowała go w policzek.
- Która godzina? - spytała.
- Za kwadrans dziewiąta.
- Co? Ojej, muszę wstawać, na dziesiątą umówiłam się u fryzjera! - wyswobodziła się z jego ramiom i szybko wyskoczyła z łóżka.
- To ja idę robić śniadanie! - zdecydował, również wstając.
- Nie wiem czy zdążę! - zawołała z łazienki.
- Zdążysz, zdążysz!
- Będziesz się tylko czesać, czy robić coś jeszcze z włosami? - zapytał kiedy wspólnie siedzieli już przy stole w kuchni i jedli jajecznice z pomidorami.
- Sama nie wiem, chce je trochę podciąć i może się ufarbuje? - zastanawiała się.
- O nie, nie rób tego, masz taki ładny, ciemny kolor włosów. Pasuje do niebieskiego koloru twoich oczu i tej opalenizny, którą złapałaś w Paryżu! - zachwycał się.
- Skoro się na to, nie zgadzasz, to poproszę fryzjerkę tylko o podcięcie i umodelowanie! - stwierdziła.
- Nie to, że się nie zgadzam, zrobisz co zechcesz. Uważam tylko, że w tych włosach jest ci bardzo ładnie! - bronił się.
- Dziękuje za komplement! - uśmiechnęła się.
- Proszę!
- No ja się będę już zbierać! - spojrzała na zegarek.
- Może ja bym pojechał z tobą i też się ostrzygł, bo już trochę zarosłem przez miesiąc? - zastanawiał się Janusz, wstawiając naczynia do zmywarki.
- Jak chcesz to jedź, może, któraś będzie miała czas! - poradziła.
- Co zrobimy z Fredem, zostawimy go samego w domu na tak długo? - zastanawiała się na głos Ewa, gdy byli w drodze do fryzjera.
- Zadzwonię do Jacka, jeśli nie ma nocnego dyżuru, to może zawieziemy naszego czworonożnego przyjaciela do niego! - zaśmiał się.
- To chyba dobry pomysł! - odparła.
Kiedy tylko głowa Janusza została doprowadzona do porządku przez jedną z pań, a jego żona siedziała jeszcze przy jednym ze stanowisk, podszedł do niej i powiedział;
- To wy tu sobie działajcie dalej, ja idę pogadać przez ten czas z Jackiem!
- Jak skończycie czekaj na mnie, wrócę tu, żeby zapłacić! - dodał.
- Dobrze, a gdzie idziesz? - spytała.
- Będę przed budynkiem, ewentualnie w samochodzie.
Na weselu było bardzo miło.
- Dziewczyny ślicznie wyglądacie! - pochwaliła Dorota, przysiadając się do Ewy, Janusza, Agnieszki i Roberta.
- Dzięki, wzajemnie! - odwzajemniły się obie kobiety.
- My to potwierdzamy! - przytaknęli ich mężowie, patrząc na koleżankę.
- Jesteście bardzo mili! - uśmiechnęła się.
- A gdzie zgubiłaś Wojtka? - spytał Robert.
- Nie wiem, gdzieś tu jest! - instynktownie rozejrzała się po sali.
- Chyba pójdę go poszukać! - zdecydowała.
Po jakimś czasie do stolika gdzie siedziała cała czwórka wyżej wymienionych, podszedł Krzysztof.
- Zatańczysz ze mną? - zwrócił się do Ewy.
Gdy ona zgodziła się, poszli w stronę parkietu.
- Świetnie tańczysz, zawsze to dobrze robiłaś! - pochwalił ją.
- Dzięki!
- Co słychać? - spytał.
- Wszystko w porządku.
- A co u Was? - odwzajemniła pytanie.
- U nas również wszystko dobrze. Jak pewnie zauważyłaś, już niedługo zostanę ojcem! - uśmiechnął się.
- Fakt twoja żona jest coraz grubsza. Kiedy rodzi?
- Za jakieś 8 tygodni. - poinformował znajomą przyszły tatuś.
- Krzysiek miałam się z tobą skontaktować, bo chciałabym się ciebie poradzić. - zmieniła temat.
- Słucham! - kolega spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Może mógłbyś mi polecić jakiegoś dobrego lekarza twojej specjalności? Chciałabym się upewnić czy mogę mieć dzieci! - wytłumaczyła o co jej chodzi.
- Zaoferowałbym ci swoją pomoc, ale zdaje sobie sprawę, że byłoby to dla nas obojga krępujące. Kiedy wrócicie do pracy, to wpadnij do mnie na oddział, dam ci namiary na swojego kolegę.
- Dobrze wpadnę! - obiecała.
Jakiś czas później Wojtek również poprosił ją do tańca.
- Co tam u Ciebie, słyszałam, że masz duże szanse, żeby zostać naszym nowym dyrektorem? - zapytała Ewa.
- Być może, ale to jeszcze nic pewnego, bo wciąż mamy jeszcze starego szefa na tym stanowisku. Gdyby jednak tak się stało miałbym dla ciebie pewną propozycję...
- Jaką? - popatrzyła na niego z zaciekawieniem.
- Pogadamy o tym jak będziesz już w szpitalu, bo teraz nie jest czas i miejsce, na takie rozmowy. - stwierdził.


Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...