wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 30

Rozdział trzydziesty


Prośba szefa


Był poniedziałek rano.
Nadszedł dzień kiedy młodzi małżonkowie mieli wrócić do pracy.
Obudziła się i spojrzała na zegarek, stojący na szafce przy łóżku, dochodziła szósta. Janusza nie było obok niej.
Pewnie się kąpie! - pomyślała, słysząc odgłosy dochodzące z łazienki.
Postanowiła poleżeć jeszcze parę minut i poczekać na męża, tym bardziej, że nie za bardzo chciało jej się wstawać.
Zaczęła wspominać wczorajszy dzień. Uroczystość była bardzo udana.
Dawidek wyglądał ślicznie w swoim ubranku do chrztu i wszyscy byli nim zachwyceni, że był taki spokojny.
Ewa zauważyła, że w kościele byli obecni Krzysztof i Sylwia, Zastanawiała się teraz czy zostali zaproszeni, czy znaleźli się tam przypadkowo?
Z zamyślenia wyrwał ją głos męża:
- Cześć kochanie! Już nie śpisz? - uśmiechnął się, nachylił nad nią i pocałował ją w policzek.
- Cześć!
- Właśnie miałem cię budzić, bo niestety już dziś wracamy do rzeczywistości! - westchnął.
- Wiem.
- No dobrze trzeba już wstawać! - zdecydowała.
- Jak się czujesz, po wczorajszym? - zaśmiał się, spoglądając na nią
- Oj mówisz tak jakbym wróciła stamtąd nie wiadomo w jakim stanie? - zdziwiła się.
- Ojej nie miałem nic złego na myśli, po prostu zapytałam tylko z troski o ciebie! - usprawiedliwiał się.
- Jeżeli tylko z troski, to czuję się bardzo dobrze! - zapewniła z uśmiechem.
- O czym tak myślałaś, jak wszedłem, bo przed chwilę nawet mnie nie zauważyłaś? - zmienił temat, przysiadając obok niej na łóżku.
- O wczorajszych chrzcinach. Myślałam o tym, czy obecność państwa Sikorów w kościele była przypadkowa? - przyznała.
- Chyba tak. Słyszałem jak Ela rozmawiała o tym z Agnieszką i Ela twierdziła, że ich nie zapraszali.
- Może, ja w każdym razie poczułam się trochę dziwnie, gdy ich tam zobaczyłam!
- Ewuś obiecaliśmy sobie, że będziemy się starać nie wracać do wspomnień o naszych dawnych związkach. Tym bardziej, że mamy już troszkę wspólnych i to całkiem niezłych! - szeptał jej do ucha.
- No mamy, ale ja chyba nigdy się od tych minionych nie uwolnię, bo ciągle go widuje!
- To chcesz się przeprowadzić do innego miasta? - spytał.
- Zapewniam cię, że to nic nie da! - dodał, zanim zdążyła odpowiedzieć.
- Nie, nie chce się nigdzie przenosić! - zapewniła.
- Jednak on bardzo mnie zranił i nie jest mi łatwo o tym zapomnieć, szczególnie gdy go spotykam.
- Nie wiem czy ty wytrzymasz te moje wspominanie? - spojrzała na niego trochę zaniepokojona.
- Wytrzymam, wytrzymam! - uśmiechnął się i zerknął na zegarek.
- Ty też przypominasz sobie czasem swój związek z Darią? - dziwiła się, przypominając sobie to, co wcześniej powiedział.
- Coraz rzadziej, bo teraz mam ciebie, ale czasem tak. - przyznał.
- My tu gadu gadu, a czas leci, jak tak dalej pójdzie to spóźnimy się do pracy! - przestraszył się.
- Proponuje, ty idź do łazienki, a ja biegnę robić śniadanie! - postanowił.
- To będziemy jedli teraz śniadanie? - zapytała.
- A nie będziemy?
- Możemy po prostu myślałam, że zjemy później, bo ja jeszcze ciągle czuje te wszystkie wczorajsze pyszności! - odrzekła i poszła pod prysznic.
Kiedy zeszła na dół posiłek był już gotowy.
- Zrobiłem tylko kanapki i kawę, skoro mówisz, że jesteś taka przejedzona. Siadaj i jedz, zaraz jedziemy, bo w końcu się spóźnimy!
- Byłoby nie ładnie spóźnić się pierwszego dnia po urlopie! - śmiała się.
- Ewa ty nie należysz do osób, które się spóźniają do pracy. - zauważył Janusz.
- Ty także.
- Rzeczywiście nie lubię się nigdzie spóźniać. - potwierdził.
- To była jedna z cech, którą zauważyłam u ciebie, kiedy dołączyłeś do naszego zespołu.
Ciągle pamiętam nasz pierwszy wspólny nocny dyżur. Kiedy weszłam wtedy to pokoju lekarskiego, mimo, że przyjechałam wcześniej, ty już tam byłeś.
- Też pamiętam ten dyżur! - uśmiechnął się Janusz.
- Ciekawe czy to było ukartowane? Bo miałeś go chyba za Łukasza, a Dorota potem. za nic w świecie nie chciała się przyznać czy to sobie zaplanowali, żebym miała go z Tobą? - zastanawiała się Ewa.
- Nie wiem, ja nie miałem z tym nic wspólnego, ale wszystko jedno czy zaplanowali, czy nie, ważne, że jesteśmy razem! - powiedział czule.

- Ciekawe o czym chce ze mną pogadać Wojtek? - myślała głośno Ewa, kiedy jechali samochodem do szpitala.
- Pamiętasz jak ci mówiłam, że mówił mi na weselu Anki i Piotrka, że chce o czymś ze mną pogadać? - przypomniała mężowi, widząc jego zdziwioną minę.
- A tak, przypominam sobie! - odparł Janusz, po chwili.
- Już wkrótce się przekonasz o co mu chodziło, bo jak widzisz auto naszego szefa stoi na parkingu! - stwierdził, wjeżdżając na parking.
- Czy Ty coś wiesz? - spytała Ewa, spoglądając na trochę tajemniczą minę męża.
- Nie nic nie wiem! - twierdził uparcie.
Po wejściu do budynku, oboje wjechali windą na górę i od razu udali się do pokoju lekarskiego.
- O cześć, jak dobrze, że już jesteście! - przywitała ich trochę zdenerwowana Dorota.
- Cześć, a co ty sama jesteś, a gdzie reszta? - zapytała Ewa.
- Wojtek i Łukasz operują, chyba pomaga im ktoś z ortopedii. Przywieźli nam poszkodowanych z wypadku! - powiedziała lekarka nalewając sobie kawy do kubka.
- No i zaczyna się! - zawołał Janusz.
- Chodź przebierzmy się i lecimy zobaczyć, czy nie jesteśmy potrzebni! - zwrócił się do żony.
- Masz racje! - stwierdziła, szybko zakładając fartuch lekarski.
- Dorotko, jak myślisz, czy będzie dziś szansa, żeby pogadać z Twoim mężem? - spytała koleżankę w biegu, już prawie wybiegając z pokoju, za Januszem.
- Oj myślę, że na razie nie będzie na to czasu! - usłyszała w odpowiedzi, za zamykającymi się drzwiami.
Pobiegli od razu na blok operacyjny. Tak jak zapowiedziała koleżanka, zastali tam swojego szefa i kolegę Łukasza.
- Cześć, dobrze, że jesteście! - zawołał Wojtek, widząc ich.
- Jeśli możecie, niech któreś z was przejdzie na drugie stanowisko i pomoże chłopakom z ortopedii. - poprosił.
- To ja pójdę! - zdecydowała Ewa.
- A ja się do czegoś przydam? - zapytał Janusz.
- Ty, albo pomóż nam, albo wracaj do Doroty. Nie wiem czy sama sobie poradzi z pacjentami na oddziale. - zastanawiał się przełożony z chirurgii.
- Co tu macie? - spytał mąż Ewy, podchodząc do kolegów.
- Jeszcze dokładnie nie wiemy, ale może to być uraz wielonarządowy. - odpowiedział Łukasz.
- Słuchaj Janusz, pobądź tu z z nami trochę, rozejrzymy się, a jeśliby się okazało, że poradzimy sobie sami, to wracaj na górę! - polecił szef.
- Dobrze. - zgodził się lekarz.
- A ile jest tych osób z tego wypadku? - zainteresował się Janusz.
- 4 młodych mężczyzn. - odpowiedział jeden z kolegów.
- Dwóch jest lżej rannych i nic im nie zagraża. Jednemu włożyliśmy rękę w gips. Zatrzymamy ich tylko na obserwacji dla pewności, ale ten tutaj...sam widzisz! - ordynator wskazał na pacjenta na stole.
- A i z tym do, którego poszła twoja żona, też podobno nie jest najlepiej. - dodał.
- Nieźle wam się praca zaczyna zaraz po urlopie! - zauważył Łukasz.
- No cóż taki mamy zawód! - odparł młody małżonek.
Dwie godziny później czwórka lekarzy z chirurgii, wróciła do gabinetu lekarskiego na oddziale.
- Jak się masz Dorotko? Poradziłaś sobie jakoś sama? - zapytał Wojtek.
- Jakoś sobie poradziłam, ale jak na złość, jak nie było ze mną nikogo z was, to ciągle byłam potrzebna! - żaliła się mężowi.
- Ojej to nie dobrze! Chciałem Ci nawet podesłać Janusza do pomocy, ale my tam też mieliśmy mnóstwo roboty! - tłumaczył mężczyzna.
- No właśnie widzę jacy wszyscy, jesteście zmęczeni! - zauważyła.
- Chcecie kawy, właśnie zaparzyłam?
- Tak poprosimy! - odpowiedzieli zgodnym chórem.
Na krótko przed końcem dyżuru, Ewa razem z Wojtkiem, postanowili po raz kolejny sprawdzić jak się czują pacjenci, operowani przez nich rano.
- O czym chciałeś ze mną pogadać? - zagadnęła po drodze.
- No właśnie, dziś nawet nie było czasu porozmawiać! Słuchaj może umówimy się gdzieś na kawę? - zaproponował.
- Chcesz się ze mną umówić na randkę? Przypominam ci, że od miesiąca jestem mężatką! - śmiała się koleżanka.
- Na żadną randkę, ja też mam żonę! - on również się uśmiechnął.
- Chciałem z tobą porozmawiać, o pracy! - powiedział już poważnie.
- Wiesz co mam pomysł! Planujemy z Januszem zorganizować coś w rodzaju parapetówki. Chcemy zaprosić moje siostry dopóki Dorota i Agnieszka są jeszcze w Polsce, Ulkę z mężem i najbliższych przyjaciół. To może wtedy porozmawiamy!
- Nie chcielibyśmy się wpraszać. - odparł kolega.
- Nie wpraszacie się. Przecież jesteście naszymi przyjaciółmi i nawiasem mówiąc, chyba sprawcami tego, że jesteśmy z Januszem razem. Mamy wobec Was dług wdzięczności! - przyznała lekarka.
- Ja nie miałem z tym nic wspólnego! - stwierdził znajomy, ale na jego twarzy dało się zaważyć lekki uśmieszek.
- Niech ci będzie, że nie, w każdym razie jesteście zaproszeni! - oznajmiła wesoło.
- Dziękujemy!
- Słuchaj, a jak jutro pracujecie? - zapytał, kiedy już wracali do gabinetu.
- Też rano. - odpowiedziała
- To pogadamy jutro, bo chce Cię o coś poprosić! A myślę, że u Was, znowu nie będzie na to czasu, więc załatwmy to wcześniej. - stwierdził.
- Dobrze, jeśli tak chcesz. - zgodziła się.
Następnego dnia...
Około dwunastej Ewa wspólnie z szefem poszli coś zjeść do szpitalnego bufetu.
- Co zamawiasz? - spytał Wojtek.
- Nie wiem może wezmę sobie tylko jakieś ciastko i herbatę. Odkąd wyszłam za mąż nigdy nie wychodzę z domu bez śniadania, więc nie jestem za bardzo głodna. - przyznała.
- Poprosimy dwie szarlotki, dla pani herbatę, a dla mnie czarną kawę! - zwrócił się do kobiety za ladą.
Kiedy otrzymali to co chcieli udali się do stolika.
- Nawet dobra ta szarlotka. - odparła biorąc kawałek ciasta do ust.
- Podobno ta pani większość rzeczy, które tu sprzedaje, przygotowuje sama.  - powiedział kolega.
- Przypominam sobie, że na pierwszej randce z Januszem też jedliśmy szarlotkę! - Ewa uśmiechnęła się na to wspomnienie.
- Też swojej roboty? - zainteresował się znajomy, widząc jej zadowolenie.
- Nie, wtedy byliśmy w kawiarni, ale muszę przyznać, że mój mąż sam nieźle piecze i gotuje.
- O co chciałeś mnie poprosić? - zmieniła temat.
- Jak wiesz wystartowałem w konkursie na stanowisko dyrektora naszego szpitala. Nie wiem jeszcze czy go wygram..
- Z tego co słyszałam masz duże szanse! - przerwała mu.
- Nic jeszcze nie wiadomo, jest kilku kandydatów. Gdyby jednak mi się udało, to chciałbym, żebyś została ordynatorem chirurgii.
Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- Nie musisz decydować teraz, bo jak powiedziałem nic jeszcze nie wiadomo. Wrócimy do tego jeśli mi się uda! - postanowił, zauważywszy jej zaskoczenie.

Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...