wtorek, 3 stycznia 2017

Rozdział 34

Rozdział trzydziesty czwarty

Zalecenie

 

Ewa otworzyła oczy budząc się w pewien lutowy poranek, rozejrzała się po sypialni, obok niej nie było Janusza. Spojrzała na zegarek stojący na szafce przy łóżku, dochodziła siódma. Usiadła na łóżku i przetarła zaspane oczy potem spuściła powoli nogi, posiedziała chwilę później wstała i poszła do łazienki. Wzięła prysznic, ubrała się i po kwadransie zeszła na dół. Zajrzała do salonu, ale w pokoju było pusto, zaczęła nasłuchiwać z kuchni dochodziły delikatne dźwięki muzyki, więc udała się w tamtą stronę.
- Cześć! - powiedziała do męża, podchodząc do niego i całując go w policzek.
- O cześć! - zdziwił się trochę, gdy ją zobaczył, uśmiechnął się i przygarnął ją mocno do siebie.
- Czemu mnie nie obudziłeś? - spytała.
- Nie chciałem Cie budzić, tak słodko spałaś! - czule pogładził ją po brzuchu. - Jak się czujesz? - zapytał odwracając się w stronę patelni na której smażył smakowicie pachnącą jajecznice. Ona tymczasem pogłaskała Freda siedzącego nieopodal, a pies  był z tego bardzo zadowolony.
- Teraz już dobrze, ale w nocy maleństwo bardzo się kręciło i trochę nie dawało mi spać! - odpowiedziała sięgając po swój kubek do szafki. Nalała sobie herbaty.
- Ojej to trzeba było mnie obudzić! - przeraził się ukochany.
- Mój drogi nic nie poradzisz, na to, że się tak wierci! - śmiała się, uspokajając go. - Zresztą to dobrze, że się tak rusza! - dodała siadając na krześle przy stole.
- Może powinnaś pójść na zwolnienie? A dziś pracujesz? - zadawał kolejne pytania nie czekając na odpowiedz.
- Nie martw się tak, ja naprawdę dobrze się czuje. W przyszłym tygodniu idę do lekarza i jeśli się okaże, że trzeba to pójdę na zwolnienie. - zapewniła Ewa.
- No dobra to jemy i jedziemy do pracy, bo już prawie wpół do ósmej! - odparł stawiając na stole drugi talerz i kładąc drugi widelec. Następnie nałożył na talerze po połowie jajecznicy.
Ewa zanim zaczęła jeść poszła do łazienki, ponieważ przypomniała sobie, że głaskała psa.
Jedli śniadanie rozmawiając właściwie o wszystkim i, o niczym. Kiedy skończyli Janusz podniósł się kierując się do holu.
- Skoro Ty zrobiłeś śniadanie, to ja posprzątam ze stołu! - zadecydowała Ewa podnosząc się i sięgając po brudne talerze i kubki.
- Jeśli możesz to włóż tylko naczynia do zmywarki, pieczywo do chlebaka, a masło do lodówki, resztę zrobimy jak wrócimy! - zawołał do niej z przedpokoju, jednocześnie wypuszczając Freda na podwórko.
Ona tymczasem opukała naczynia, włożyła je do zmywarki i chciała pójść w stronę stołu, aż tu nagle...
- Auu!!! - krzyknęła tak głośno, że mąż znalazł się natychmiast obok niej. Zobaczył ją z grymasem na twarzy, trzymającą się za brzuch.
- Co się stało? - spytał lekko przerażony. Objął ją ramieniem, podprowadził do krzesła i pomógł usiąść, kucając przy niej.
- Nie wiem, myślałam, że śpi, a nasze dziecko kopnęło tak mocno, że aż zabolało. Chyba dostałam w jakiś organ! - próbowała wysilić się na uśmiech.
- Wezwać pogotowie? - zapytał z troską.
- Nie, nie wzywaj!
- Może jednak powinnaś zostać w domu i odpocząć! - przekonywał mąż.
- Pojadę do szpitala, Marek chyba nie ma dziś dyżuru, ale Krzysiek prosił mnie o konsultacje u jakiejś swojej pacjentki, to jak by się coś działo, poproszę go o poradę. - zapewniła Janusza uspokajająco.
- No dobrze! - zgodził się. - Jeśli możesz już wstać to chodźmy, bo się spóźnimy. - odparł spoglądając na zegarek.
- Cześć Dorotko! Nie spóźniliśmy się? - zapytała Ewa prawie wbiegając do gabinetu lekarskiego.
- Cześć! Nie chociaż Krzysztof już dzwonił i pytał czy jesteś. - poinformowała koleżanka.
- Sama jesteś, a gdzie Janusz? - spytała szukając go wzrokiem.
- Poszedł na oddział do pacjentki, bo po drodze dzwonił do niego Łukasz. - powiedziała przyszła mama, przebierając się.
- Czemu pytałaś, czy się nie spóźniliście? - zaciekawiła się Dorota.
- Późno wyszliśmy z domu, bo nasze maleństwo troszkę w nocy i rano rozrabiało! - uśmiechnęła się.
- To ja idę na tą ginekologię,. - odparła Ewa wychodząc.
Poszła schodami na górę, weszła na oddział i zaczęła szukać kolegi. Nie mogąc go znaleźć zapytała o niego jedną z przechodzących korytarzem pielęgniarek, a ta skierowała ją do jego gabinetu.
Zapukała do drzwi, po kilku sekundach usłyszała. - Proszę!
- Cześć szukałeś mnie? - spytała wchodząc do środka.
- O cześć! Tak szukałem. - przyznał. - Mam tutaj panią w 7 miesiącu ciąży, ma problem z nogami. Według mnie są to żylaki. - tłumaczył.
- Czy mogłabyś to obejrzeć? - poprosił.
- Dobrze chodźmy do niej. - zgodziła się.
- Myślę, że jest to podobna sytuacja jak u pani Gawron. - stwierdził kiedy szli korytarzem. - Pamiętasz ją? - Krzysiek spojrzał pytająco na koleżankę.
- Pewnie, że pamiętam! Ciekawe co słychać u tej rodzinny? - zastanawiała się lekarka.
- Z tego co wiem to wszyscy doszli do siebie po tym wypadku, mały rośnie, a pani Gawron ile razy jest u mnie na wizycie, prosi żebym pozdrowił tą miłą Panią doktor, która jej pomogła! - uśmiechnął się Krzysztof.
- Dzięki to miłe! - ucieszyła się Ewa.
- A co u Ciebie, jak się miewa dzieciątko? - spytał znajomy spoglądając na Ewę.
- Dziś trochę szaleje! - powiedziała dotykając swojego brzucha.
- Aha! Marek ma wolne, ale jak chcesz to mogę ci zrobić USG i zobaczymy dlaczego tak szaleje? - zaproponował lekarz.
Koleżanka spojrzała na niego z zastanowieniem.
- Rozumiem mąż... - stwierdził widząc jej reakcje.
- Co mąż...? - zdziwiła się.
- No Twój mąż byłby o mnie zazdrosny gdyby się o tym dowiedział!
- Jeśli chcesz wiedzieć, to Janusz sam mi kiedyś sugerował żebym poszła do ciebie na wizytę! - zapewniła Ewa. - Uważa cię za bardzo dobrego lekarza i  ja również tak myślę! - dodała.
- Dzięki! - powiedział z uśmiechem.
- Poza tym masz zagraniczne doświadczenie. - odparła.
- Nie trzeba mieć zagranicznego doświadczenia żeby być dobrym lekarzem! - Krzysztof spojrzał na koleżankę, a jego wzrok wyraźnie mówił kogo ma na myśli.
- Dzięki! Może gdybym w odpowiednim czasie wyjechała zagranice, miałabym jeszcze lepsze doświadczenie i ciebie za męża. - stwierdziła,
- Żałujesz? - spytał trochę zaskoczony.
- Nie teraz już nie. Kiedyś może i żałowałam, ale teraz już nie żałuje! - przyznała spuszczając oczy.
- To ja już wracam do siebie na oddział! - powiedziała po chwili kłopotliwego milczenia.
- Dobra, dzięki za pomoc. Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwon do mnie o każdej porze. Masz do mnie numer? - zapytał kolega.
- Tak mam.
Pożegnali się i każde poszło w swoją stronę.
- Cześć Dorotko! Nie było tu Ewy? - spytał Janusz, wchodząc do pokoju lekarskiego na chirurgii.
- Cześć była, ale poszła na ginekologię. Chyba wiesz po co? - spytała.
- Tak wiem. - odpowiedział.
- Jak tam ta wasza pacjentka? - zainteresowała się żona dyrektora.
- Kiepsko, chyba będziemy musieli ją jeszcze raz operować. Nawet prosiliśmy twojego Wojtka o pomoc, mamy się wspólnie zastanowić co robić! - tłumaczył Janusz.
- Poproście o pomoc Ewe. - radziła Dorota.
- Nie chcę jej denerwować, bo nie za bardzo dobrze się dziś czuła. - stwierdził doktor, nalewając sobie kawy.
- Tak wiem mówiła mi. - przyznała znajoma.
- Ale jak będzie trzeba to ją poproszę o pomoc! - zapewnił lekarz.
- Będziecie musieli podjąć jakąś decyzje, ty albo Wojtek, w końcu wy tu teraz szefujecie! - uśmiechnęła się Dorota.
- Oh czasem zastanawiam się czy dobrze zrobiłem zastając ordynatorem! - westchnął - Ciągle tylko jakieś papiery i ważne decyzje. - dodał pijąc łyk kawy.
- Oj coś o tym wiem, Wojtek odkąd został dyrektorem, wciąż jest czymś zajęty! - przyznała koleżanka.
Rozmowę przerwało im wejście do gabinetu Ewy.
- No i jak tam ta pacjentka, twoja i Łukasza? - zapytała męża siadając na krześle.
- Nie za dobrze, właśnie niedawno od niej wróciłem. - odpowiedział.
- Zrobić ci herbaty? - spytał wstając i podchodząc do szafki gdzie stał czajnik i kubki.
- Tak poproszę! A co się z nią dzieje? - zaciekawiła się.
Mężczyzna wcisnął guzik czajnika i zaczął opowiadać żonie historię pani, którą zajmowali się z Łukaszem. Wysłuchawszy relacji męża Ewa sama zaproponowała, że może zbadać tę kobietę, na co on przystał, wiedząc jakie jego żona ma doświadczenie w tego typu przypadkach.
- To w takim razie, pije herbatę i zaraz do niej pójdziemy! - zadecydowała.
- Dobrze! - uśmiechnął się widząc jej zdecydowanie.
- Ty jesteś naprawdę dobra! - przyznał kiedy wychodzili z sali, gdzie leżała wspomniana pacjentka. Po trafnie postawionej przez lekarkę diagnozie.
- Nie przesadzaj nie tak trudno było rozpoznać, że to „zespól po cholecystektomii”- czyli dolegliwości po wycięciu woreczka żółciowego! - stwierdziła.
- Nie przesadzam, my z Łukaszem prosiliśmy nawet Wojtka o konsultację i żaden z nas na to nie wpadł, a ty od razu zorientowałaś się to jest to! - upierał się przy swoim zdaniu.
- Dzięki! Mój drogi, skoro wy zbierając się w takim gronie, nie domyśliliście się co to jest, a ja od razu na to wpadłam, to z kim ja tu pracuje, może powinnam pomyśleć nad zmianą pracy! - żartowała sobie.
- My naprawdę się głowiliśmy co to może być i nie mogliśmy dojść do tego. Myśleliśmy nawet, że ta kobieta symuluje! - bronił się.
- Wiem, to mogło wyglądać na symulowanie. - przyznała.
- Jak ty się teraz czujesz? - zapytał Janusz żonę, kiedy wracali do domu.
- Teraz już dobrze, maleństwo się na szczęście uspokoiło! - zaśmiała się Ewa gładząc się po brzuchu.
- To dobrze! - ucieszył się.
Radość przyszłych rodziców jednak nie trwała długo, po kilku dniach Ewa znowu poczuła się gorzej.
- Auu! - krzyknęła dosyć głośno, kuląc się z bólu, na kanapie w salonie.
- Co się stało? - spytał przestraszony mąż, który przybiegł natychmiast z kuchni, słysząc jej krzyk.
- Brzuch! - odpowiedziała tylko z grymasem na twarzy.
- Dzwonię po pogotowie, albo nie, lepiej od razu jedziemy do szpitala! - zadecydował Janusz, wybiegając do przedpokoju po jej płaszcz.
- Poczekaj, najpierw pomóż mi pójść do łazienki. - poprosiła kiedy ból trochę przeszedł.
- Może lepiej się nie ruszaj! - radził Janusz, przybiegając do niej znowu i kucając obok kanapy, z jej płaszczem w ręku.
- Zostaw ten płaszcz i zrób to o co proszę! - Do szpitala pojedziemy później, jak będzie trzeba, teraz muszę iść do toalety żeby coś sprawdzić, a potem zadzwonię do Krzyśka! - powiedziała stanowczo,
Posłusznie wykonał jej prośbę.
- Zostać tu z Tobą? - zapytał tylko wprowadzając ją do łazienki.
- Nie, wyjdź, w razie czego cie zawołam - zapewniła.
- Dobrze, będę czekał pod drzwiami.
- Teraz podaj mi mój telefon! - poprosiła, kiedy znowu wrócili do pokoju.
Odszukała numer lekarza i wybrała go.
- Cześć. - powiedziała słysząc po chwili jego głos, po drugiej stronie słuchawki.
- O cześć! Czy coś stało? - zapytał, słychać było, że jest trochę zaskoczony.
- A dlaczego myślisz, że coś się stało? - próbowała wysilić się na uśmiech.
- Bo inaczej byś do mnie nie dzwoniła. - odparł.
- Boli mnie brzuch, tak jak wtedy, co ci mówiłam! - poinformowała go.
Słysząc to zadał jej kilka pytań, a ona spokojnie na nie odpowiadała. Przede wszystkim zapytał czy nie krwawi, a kiedy powiedziała, że nie nad czymś się zastanawiał, bo w słuchawce zapadła cisza.
- Jesteś z kimś w domu, czy sama? - zainteresował się.
- Nie, nie jestem sama, jest ze mną Janusz. - spojrzała na męża, który siedział obok niej i trzymał ją za rękę.
- Aha to dobrze! W takim razie przyjeżdżajcie, ja jestem teraz w szpitalu. Co prawda Marek jeszcze na urlopie, ale jakoś sobie poradzimy! - zapewnił ze spokojem.
- Czy mam coś ze sobą zabrać? - zapytała kobieta.
- Weź ze sobą jakieś wyniki badań, jeśli masz u siebie. - poprosił.
- Dobrze wezmę! - zapewniła.
- W takim razie, czekam na Was, do zobaczenia! - powiedział lekarz i się rozłączył.
Całą drogę do szpitala, Ewa modliła się w duchu żeby ich dziecku nic się nie stało, a jej ukochany prowadził w milczeniu i dużym skupieniu.
- Cześć, witajcie! - przywitał ich Krzysztof, kiedy tylko weszli na oddział ginekologii. Wyglądało na to jakby rzeczywiście na nich czekał.
- Cześć! - odpowiedzieli oboje.
- Wejdźmy do mnie do gabinetu, zobaczymy co się dzieje! - zwrócił się do Ewy Krzysztof. - A może ty chcesz wejść razem z Ewą? - zapytał Janusza.
- Lepiej ja poczekam na korytarzu. - powiedział przyszły tata.
Kiedy lekarz wspólnie ze znajomą weszli do gabinetu, poprosił żeby przygotowała się do badania. Po czym ją dokładnie zbadał i zrobił USG. W czasie robienia USG odparł:
- Rzeczywiście Waszej córeczce bardzo się do nas spieszy! - starał się to mówić żartobliwie.
Po badaniach Ewa ubrała się i usiadła na krześle, a lekarz poprosił do pokoju jej męża.
- Będziecie meli córeczkę! - oznajmił kiedy mężczyzna wszedł do środka i usiadł obok żony.
- To dobrze, ale Ewa do tej pory nie chciała znać płci dziecka. - przyznał Janusz.
- Uuu to przepraszam nie wiedziałem! mogłaś mi o tym powiedzieć, że nie chcesz wiedzieć? - doktor spojrzał na smutną twarz koleżanki.
- Jakie to ma teraz znaczenie, czy to chłopiec, czy dziewczynka, jak i tak możemy ją stracić! - rozpłakała się Ewa.
- Zrobimy wszystko żebyście jej nie stracili! - powiedział Krzysiek.
- Chciałbym żebyś została u nas na oddziale. - dodał.
No i została w szpitalu.
Po dwóch dniach do pracy wrócił Marek i wspólnie z Krzysztofem zajmowali się Ewą i jej dzieckiem.
Kiedy sytuacja była już opanowana wypisali ją do domu zalecając leżenie do końca ciąży.
Leżała więc zgonie z zaleceniem.
Najpierw obserwowała przez okna domu padający śnieg, później budzącą się do życia wiosnę.


Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...