Rozdział dwudziesty dziewiąty
Trudne sprawy
Ewa i Janusz postanowili po weselu dobrze się wyspać.
Wyjechali do Zakopanego dopiero w poniedziałek rano, zabierając ze
sobą Freda. Po drodze wstąpili jeszcze na jeden dzień do Krakowa, po
wspólnym namyśle zdecydowali, że zostawią psa u rodziców, a wracając do
Warszawy, zajadą po niego.
- Mamo, czy na pewno nie będzie Wam przeszkadzał? - upewnia się Ewa, rozmawiając z teściową.
- Zapewniam cię, że nie, my z ojcem bardzo lubimy Fredzika. Kiedy
Janusz mieszkał jeszcze tu w Krakowie, często z nim do nas wpadał.
- Ojej przepraszam zabrzmiało to tak jakbym ciebie obwiniała za to,
że nasz syn jest teraz w Warszawie! - usprawiedliwiała się Grażyna.
- My się naprawdę bardzo z Marianem cieszymy, żeście się pobrali! - dodała z uśmiechem i uściskała synową.
- Mamuś ja nie wzięłam tego do siebie. Też się bardzo cieszę, że spotkałam i pokochałam Janusza i, że on pokochał mnie!
- To świetnie, bo już się bałam, że od samego początku waszego
małżeństwa, pomyślisz sobie, że strasznie ze mnie wredna teściowa. -
odetchnęła z ulgą starsza z kobiet.
- Opowiedz mi Ewuniu jak tam było w Paryżu? - zmieniła temat.
- Było super! To piękne miasto. Długo nie zapomnę tej naszej
podróży. Marzyłam żeby tam pojechać, ale nie myślałam, że się tam
znajdę! - odpowiedziała Ewa, uśmiechając się promiennie.
- Jeszcze raz chciałam podziękować za ten prezent! - dodała.
- Drobiazg, cieszymy się bardzo, że się Wam podobało! Jak tylko
Janusz wspomniał, że marzysz o takiej podróży, pogadałam z Bożenką i
wspólnie z naszymi mężami zadecydowaliśmy, że zrobimy Wam taką
niespodziankę. - powiedziała pani domu.
- Była niesamowita, w ogóle ostatnio w moim życiu mam same cudowne
niespodzianki, aż czasem myślę, że mi się to śni, że naglę się obudzę i
wszystko pryśnie! - zachwycała się lekarka.
- Cieszę się, że jesteście szczęśliwi! - w oczach Grażyny pojawiły się łzy.
- Po tych przejściach Janusza z Darią bałam się, że już nikogo nie pokocha i nie zaufa. - mówiła dalej.
- Ja też jak pewnie wiesz, jestem po przejściach. - powiedziała Ewa.
- Tak wiem, Twoja mama mi o tym wspominała. - potwierdziła Grażyna.
- Fajną masz fryzurkę! - spojrzała na synową.
- Chyba niedawno byłaś u fryzjera?
- Tak podcięłam włosy i zmieniłam trochę uczesanie, a była ku temu
okazja, bo w tą sobotę byliśmy na weselu u znajomych. Chciałam nawet, na
próbę zmienić kolor, ale mój mąż zaprotestował. - odparła pani doktor.
- A na jaki? - zaciekawiła się mama ukochanego.
- Chciałam żeby były jeszcze ciemniejsze.
- Masz bardzo ładny kolor włosów. - stwierdziła teściowa.
- Ty też mamo!
- Muszę Ci się przyznać, że nie bardzo lubię swój kolor blond i
cieszę się, że nasze dzieci są brunetami po Marianie. - stwierdziła
gospodyni.
- Co robicie kobitki? - zapytał teść, z uśmiechem wchodząc do kuchni.
- Chodzie do nas do pokoju. Zaraz przyjedzie Ula z rodzinką, bo
dzwoniła i jak się dowiedziała, że przyjechali Ewunia i Janusz, to
powiedziała, że niedługo wpadną! - poinformował je.
- To świetnie! - ucieszyła się mama.
- Idź do nich Ewuś, ja przygotuje coś dobrego na kolacje i do Was dołączę. - odparła.
- To może ja Ci pomogę? - zaproponowała synowa.
Zrobiły zapiekankę z makaronem i dwie sałatki.
- Cieszę się Ewciu, że polubiłyście się tak z Urszulą, bo ani
Darii, ani wcześniejszej dziewczyny Janusza takiej Zuzanny, nie lubiła.
- Nie wiem czy o niej wiesz? - spytała starsza kobieta.
- Tak miałam nawet okazję ją poznać!
- Czy coś się stało? - zmartwiła się Grażyna, widząc smutną minę lekarki po tej odpowiedzi.
- Nie nic. - zaprzeczyła Ewa starając się uśmiechnąć, ale na samo
wspomnienie tej Zuzy robiła się zła. Przecież nie może powiedzieć matce
męża, że przez tą kobietę o mało nie doszło by do ślubu.
Pani księgowa jednak zdawała się czekać na bardziej wyczerpującą
odpowiedz, spoglądając na nią. Nie za bardzo wiedziała, jak ma z tego
wybrnąć, ale wybawiło ją z kłopotu wejście Uli.
- Cześć co słychać, co porabiacie? - zawołała.
- O coś pysznego! - od razu spróbowała jednej z sałatek.
- Cześć kochana! - obie się z nią serdecznie przywitały.
- Jak się masz?
- Dziękuje dobrze. - odpowiedziała.
- Czemu nic nie mówiłaś, że będzie? - zwróciła się do bratowej.
- Dzwonię do taty, a on mi mówi, że jesteście.
- Przecież Ci wspominałam, że chcemy wybrać się w góry. Wstąpiliśmy
tu przejazdem, bo jutro jedziemy do Zakopanego. - tłumaczyła żona
brata.
- Rzeczywiście teraz sobie przypominam!
- Dziewczyny chodźmy do naszych panów, bo pewnie już zgłodnieli i się niecierpliwią. - wtrąciła się mama.
Siostrzeńcy Janusza, kiedy tylko zobaczyli ciocię Ewę, bardzo się ucieszyli.
- Oni cię bardzo polubili! - zauważyła Urszula, widząc radość synów, bawiących się z ciocią.
- Ja ich też! - śmiała się Ewa.
- Zdaje się jednak, że ta wesołość, to nie tylko na mój widok! -
stwierdziła kiedy spostrzegła, że chłopcy po jakimś czasie pobiegli do
Freda i zaczęli mu rzucać piłeczkę, którą on, merdając ogonem, ochoczo
im przynosił.
- Częstujcie się kochani! - zachęcała wszystkich Grażyna.
- Jak długo zamierzacie zostać w górach? - zainteresował się Szymon.
- Niestety tylko do piątku. - odpowiedział z lekkim żalem w głosie Janusz.
- Czemu tak krótko? - dziwiła się, jego siostra.
- W sobotę musimy być już w Warszawie, bo w niedzielę mamy
chrzciny, a poza tym w przyszły poniedziałek wracamy do pracy. -
wyjaśnił.
- Czyje chrzciny? - dopytywała się nauczycielka.
- Małego Dawidka synka Eli. - odpowiedziała Ewa.
- Pamiętasz, poznaliście go!
- Tak pamiętam. - potwierdziła Ula.
- A czy macie już zamówione kwatery w Zakopanem? - spytał ojciec.
- Tak mamy, załatwiliśmy je już jakiś czas temu. - odparł syn.
- Naprawdę to było rezerwowane wcześniej?
Ula zadała retoryczne pytanie i mrugnęła porozumiewawczo okiem, w stronę bratowej.
- Tak. - potwierdziła wyżej wymieniona z lekkim uśmiechem, odwzajemniając mrugniecie.
- A mało brakowało, a trzeba by było wszystko odwoływać! -
stwierdziła, wymownie patrząc na brata. Ten słysząc to, zrobił się
czerwony.
- To mówicie, że już za tydzień wracacie do pracy, patrzcie jak to
szybko minęło? Pamiętam jak na weselu cieszyliście się, że będziecie
mieć cały miesiąc urlopu! - zaśmiał się Szymon, starając, się rozładować
atmosferę, gdyż zauważył, że coś nie jest w porządku.
- Fakt to już prawie miesiąc! - powiedział z wymuszonym uśmiechem
Janusz, próbując opanować zdenerwowanie. Przygarnął żonę ramieniem i
pocałował ją w policzek
Po kilku minutach wrócił wszystkim dobry humor, bo gospodarz domu
opowiedział parę kawałów i reszta wieczoru upłynęła bardzo miło.
Następnego dnia, późnym popołudniem kiedy Ewa i Janusz przyjechali
do Zakopanego przywitała ich piękna słoneczna pogoda. Widok na góry był
po prostu cudowny. Naszej pani doktor mimo, że teraz była tu z mężem i
wspólnie chodzili po szlakach, to i tak ciągle przypominały się czasy
kiedy bywała, tu z Krzysztofem. Te wspomnienia nie dawały jej spokoju,
co sprawiło, że posmutniała.
- Czemu jesteś taka smutna, czy nie podoba ci się tutaj, a może to
przez ten incydent u moich rodziców? - zaniepokoił się ukochany,
któregoś dnia, spoglądając na nią.
- Podoba mi się tutaj bardzo, przecież ci mówiłam jak lubię te
miejsca! - zachwycała się. Nie chodzi mi również o Twoją sprzeczkę z
Ulą! - dodała.
- Ja się z nią przecież nie pokłóciłem, jak po tym wszystkim
wyszliśmy na chwilę do kuchni, to mnie przeprosiła za to co powiedziała.
- odparł.
- Chodź jak myślę teraz o tym, to Ulka miała rację, o mały włos mogłoby nie dojść do naszego ślubu. - przyznał.
- To jak nie powiesz mi co cię trapi? - zapytał z uśmiechem.
- Mogę ci powiedzieć, ale nie wiem czy nie będziesz zły?
- Obiecuje, że nie będę.
- Muszę Ci się do czegoś przyznać. Kiedy sobie tak chodzimy po tych
pięknych miejscach, to przypominają mi się czasy, jak przyjeżdżałam tu z
Krzyśkiem. Ja się chyba nigdy nie uwolnię od tych moich wspomnień. -
popatrzyła na niego trochę zaniepokojona, nie wiedziała, jak on
zareaguje na to co usłyszał.
- Ja też bywałem tu z Darią.
- Słuchaj, każde z nas ma jakieś wspomnienia i pewnie nigdy ich nie
wymażemy z naszej pamięci. Zresztą nie wiem czy chciałbym je wymazać! -
powiedział poważnym tonem.
- Teraz postaram, żebyś ze mną też miała wiele pięknych wspomnień
stąd! - uśmiechnął się, przytulił ją do siebie i zaczęli się całować.
- Co ty robisz, całujesz mnie tak publicznie przy ludziach? - To nie wypada! - śmiała się.
- Ojej wypada, wypada, przecież widzisz kochana, że tu wszyscy są na luzie!
- Rzeczywiście chyba dobrze się tu czujesz, widać to po tobie! -
zaczął ponownie rozmowę po jakiś czasie, zauważywszy, że po tym co mu
wyznała, była już o wiele pogodniejsza.
- O tak, tu jest bardzo pięknie! - spojrzała z radością w dal.
- Spędzaliśmy tu dość często urlopy z rodzicami, wpadałyśmy z dziewczynami, a potem z nim! - wspominała.
- A z Wiktorem? - zapytał.
- Nie z Wiktorem, nie. - zaprzeczyła.
- Obiecuje Ci, że będziemy tu spędzać część naszego urlopu kochanie! - powiedział.
- Już to widzę, przy naszej pracy pewnie nie będziemy mieć na to czasu! - zaśmiała się.
- Jesteś pewna? - spytał, trochę zaskoczony.
- Prawie w stu procentach. Ja jak do tej pory jeszcze nigdy nie
wzięłam całego urlopu na raz, zawsze brałam po kilka dni. - stwierdziła.
- Teraz wzięłaś! - zauważył z uśmiechem.
- Teraz to co innego! - szepnęła mu do ucha.
- Jak wrócimy na dyżury, to znowu ciągle będziemy zmęczeni. - odparła.
- Wiesz co Wojtek na weselu u Piotra, wspomniał, że jak wrócimy do
pracy, to chce ze mną o czymś pogadać. Ciekawe o czym? - zastanawiała
się.
Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz