sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 32

Rozdział trzydziesty drugi


Potwierdzenie


 Zanim Ewa zapisała się do poleconego przez Krzysztofa ginekologa naszły ją wątpliwości. - Może ja wcale nie spodziewam się dziecka tylko jestem ciężko chora! - myślała idąc któregoś dnia szpitalnym korytarzem. Mam co prawda poranne mdłości, ale to nie musi być ciąża. Wiem co zrobię skontaktuje się z Jackiem! - postanowiła, Już sięgała do kieszeni fartucha po telefon, żeby do niego zadzwonić, ale nagle okazało się, że prawie na niego wpadła.
- Ups uwaga! - zawołał z uśmiechem kiedy o mało co się nie zderzyli.
- Cześć, co ty taka zamyślona? - zapytał.
- Cześć właśnie miałam do ciebie dzwonić, ściągnęłam cię myślami.
- Coś się stało? - zainteresował się.
- Czy mogłabym się z Tobą umówić na wizytę lekarską?
- A co się dzieje? - spytał.
- Sama nie wiem może to znowu moja anemia się odezwała. - powiedziała.
- Zapytam jeszcze raz, co się dzieje? - lekarz nie dawał za wygraną, spoglądając na nią z lekką obawą.
- Nie wiem ciągle mnie mdli, nie mam apetytu, zdaje mi się, że znowu schudłam. - wyliczała.
- To kiedy mogę przyjść do ciebie na wizytę? - ponowiła pytanie.
- Będę przyjmował pacjentów tu w naszej przychodni chociażby dziś popołudniu. Jak chcesz możesz wpaść? - zaproponował kolega.
- No tak, ale czy ja teraz dostanę numerek! - zastawiała się głośno Ewa.
- O numerek się nie martw, przyjmę cię bez niego! - zapewnił znajomy. - Tylko weź ze sobą kartę z rejestracji, jak przyjdziesz, a jakby ktoś coś mówił, to powiedz, że byłaś umówiona. - poprosił.
- Wielkie dzięki! - ucieszyła się. - Po pracy wpadnę do domu się odświeżyć i przyjadę do przychodni! - obiecała.
- Ja chyba jednak już teraz wiem co Ci może być! - odparł z uśmiechem lekarz po chwili namysłu.
- Myślisz, że to, to...? - spojrzała na niego pytająco domyślając się o co mu chodzi.
- Tak właśnie myślę! Wiesz co, mam pomysł, idę po Twoją kartę, zajdziemy do gabinetu i wypiszę Ci skierowanie na badania podstawowe, zrobisz je, a potem zobaczymy! - Odwiedź też aptekę chyba wiesz w jakim celu? - polecił nadal się uśmiechając.
- Wiem! - przyznała już trochę mniej niespokojna.
- Cześć! Co się stało dlaczego tak wcześniej wstałaś, czy znowu źle się poczułaś? - zapytał mąż Ewy, przecierając zaspane oczy, następnego dnia rano.
- Cześć przepraszam, że Cię obudziłam. Jadę do naszego szpitala, do ambulatorium na badania. - odpowiedziała.
- Nic się nie stało i tak już muszę wstawać! - stwierdził Janusz spoglądając na zegarek stojący na szafce przy łóżku. - To może ja cię podwiozę i tak za pół godziny muszę być w pracy? - zaproponował, stając za nią i całując ją w policzek. - Tym bardziej, że leje jak z cebra! - ukradkiem zerknął w okno.
- Dobrze, to poczekam na ciebie, w sumie te pól godziny mnie nie zbawi! - zgodziła się. - Zrobić Ci śniadanie? - spytała kierując się w stronę drzwi sypialni.
- Nie dziękuje, już nie zdarzę zjeść, za późno wstałem! - zawołał znikając w łazience.
Po 10 minutach był już na dole, ona czekała na niego w holu.
- No to idziemy! - zadecydował biorąc swoją torbę.
- Zaczynasz robić moje błędy, kiedy mieszkałam sama też wychodziłam z domu bez śniadania. - zauważyła gdy wsiadali do samochodu.
- Słuchaj jak byłem kawalerem robiłem sobie śniadania! - śmiał się.
- Oj nie zawsze sama pamiętam jak jadałeś śniadania w szpitalnym bufecie! - przypominała mu.
- Tylko czasami! - bronił się.
- Ja za to ja na odwrót, jak byłam panną praktycznie nie jadałam porannych posiłków, bo nie chciało mi się jeść samej a teraz gdy już mam z kim, to jem! - przyznała patrząc na Janusza.
- No właśnie zrobiłam ci kanapki. - powiedziała i położyła paczuszkę obok jego torby.
- Dzięki, ale nie wiem czy będę miał czas zjeść, mam dziś sporo pracy. - Na jakie badania się wybierasz? - zapytał zmieniając temat.
- Na podstawowe, wiesz krew i takie tam. - odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
- Nadal źle się czujesz? - zmartwił się.
- Czy ja wiem, po porostu coś się ze mną dzieje i chce sprawdzić co. - odparła.
- Będziesz dziś w pracy? - spytał po jakimś czasie.
- Nie wzięłam sobie wolne, po badaniach chce się zorientować czy przyjmuje doktor..., tu wymieniła nazwisko lekarza, może mnie od razu przyjmie.
- To ginekolog. Czy ty myślisz, że to, to...? - spojrzał na nią z uśmiechem.
- Nie wiem, być może! - przyznała.
- Słuchaj, a może ty idź do doktora Sikory? Obiecuje nie będę zazdrosny! - przekonywał.
- Nie chce iść do Krzyśka, to byłoby dla mnie i dla nie go krępujące. Nie sądzisz? - bardziej stwierdziła niż zapytała Ewa.
- Domyślam się, ale mimo wszystko to bardzo dobry lekarz! - Janusz nie dawał za wygraną.
- Wiem, że jest dobry, ale przyznam, że on sam polecił mi kogoś kto jest równie dobry jak on. - Zapewniam cię, że gdyby się coś działo sama zgłoszę się do Krzysztofa.
- Może ja zostawię Ci kluczyki od auta i jak wszystko pozałatwiasz, to wrócisz nim do domu, bo sama widzisz jak pada? - zaproponował mąż kiedy już podjechali pod szpital.
- A ty jak sobie potem poradzisz? - spytała.
- O ja dziś nie wyjdę stąd tak szybko, bo mamy sporo roboty! To jakby co przyjedziesz po mnie, a gdybyś nie mogła dzwoń, to najwyżej wrócę z tatą, pracujemy dziś razem. - uspokajał ją ukochany, gdy wchodzili do budynku.
- Dobrze, to w razie czego jesteśmy umówieni. - zgodziła się.
Pożegnali się i każde poszło w swoją stronę, on na górę na oddział, ona w kierunku ambulatoriom.
Ewa zrobiła badania ich wyniki miały być już po południu. Okazało się, że lekarz do którego zamierzała pójść może ją przyjąć dopiero w przyszłym tygodniu. Cóż było robić, trzeba cierpliwie czekać.
Postanowiła, że wejdzie na górę.
- Może im się do czegoś przydam? - pomyślała.
- Cześć! Pomóc Wam w czymś? - zawołała wchodząc do gabinetu lekarskiego.
- O cześć! Co ty tu robisz? - przywitał ją mąż zaskoczony jej nagłym pojawieniem się.
- Załatwiłam już wszystko co mogłam załatwić i mogę zostać jeśli się Wam do czegoś przydam? - zaoferowała.
- Cześć córciu! Oj przydarz się, przydarz! - stwierdził jej ojciec, witając się z nią.
- Sami jesteście? - zdziwiła się, spostrzegłszy w pomieszczeniu tylko dwóch lekarzy.
- Nie, nie sami, jest jeszcze Łukasz! - odezwał się młodszy z nich. - Mamy dziś dość sporo ciężkich zabiegów, czy na pewno chcesz zostać, może wróć do domu i sobie odpocznij, skoro masz wolne, a my tu sobie jakoś poradzimy? - upewniał się Janusz.
- Ja chętnie Wam pomogę! - zapewniała Ewa.
Po piętnastej Ewa z Januszem wspólnie wychodzili ze szpitala.
- Zmęczona, nie żałujesz, że zostałaś? - mężczyzna spojrzał na żonę.
- Trochę jestem zmęczona, jak my wszyscy, ale nie żałuje, że z Wami zostałam, jestem przecież lekarzem. - odparła. - Poza tym dzięki temu, że byłam to wcześniej wracamy do domu, - dodała z lekkim uśmiechem.
- Wiesz co poczekaj tu na mnie, zapytam czy już są moje wyniki badań. - poprosiła Ewa, zerkając na zegarek.
Tydzień później wczesnym popołudniem, czekała zamyślona pod gabinetem wspomnianego już wyżej lekarza. Denerwowała się bardzo, chodź wyniki analiz nie wskazywały, na to, że dzieje się z nią coś złego.
- Doktor prosi do siebie! - naglę usłyszała głos wychodzącej z gabinetu pacjentki.
- Dzień dobry! - powiedziała Ewa wchodząc do środka.
- Dzień dobry! - odpowiedział mężczyzna siedzący za biurkiem.
- O cześć Ewa! - ucieszył się podnosząc głowę znad jakiś papierów, wstał, podszedł do niej i podał rękę na powitanie.
- Skąd ty tutaj? - zapytał trochę zaskoczony.
- Polecił mi Ciebie Twój szef! - odpowiedziała.
- Może usiądziemy? - zaproponował wskazując krzesło.
- Właśnie co u Krzyśka? - zainteresowała się siadając
- Trzy dni temu został ojcem małego Filipka! - oznajmił znajomy.
- To fajnie!
- Ty się naprawdę z tego cieszysz? - zdziwił się.
- Wiesz co było między nami, to było, mimo wszystko życzę im szczęścia. Niech im się ten malec zdrowo chowa! - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Ja wyszłam za mąż i też jestem szczęśliwa! - dodała.
- Coś słyszałem i sam Krzysiek mi, coś wspominał! - przyznał.
- Co Cię do mnie sprowadza? - zmienił temat
Opowiedziała mu o wszystkim, jakie ma dolegliwości, objawy, odpowiedziała na każde jego pytanie potem ją dokładnie zbadał i potwierdził jej przypuszczenia. Wprawdzie to były dopiero początki, ale zapewnił, że wszystko jest w porządku.
- Czy chcesz żebym był Twoim lekarzem prowadzącym? - spytał kiedy już oboje usiedli przy jego biurku, on wpisywał coś do jej karty, a ona zajęła miejsce na przeciwko niego.
- A mógłbyś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Oczywiście z przyjemnością! - uśmiechnął się do niej.
- W takim razie wypiszę Ci skierowanie na badania i zaświadczenie do pracy! - sięgnął po blankiety
- Ja mam zrobione kilka badań! - pokazała mu wyniki, które odebrała w ubiegłym tygodniu.
- To trochę za mało! - stwierdził przeglądając wyniki i zaznaczył coś na formularzu, który wyjął z szuflady.
- Zrób jeszcze te! - polecił podając je kartkę. - I widzimy się za miesiąc! - zadecydował - No chyba żeby się coś działo to przychodź w każdej chwili! - dodał.
- Dobrze dziękuje, w takim razie do zobaczenia! - pożegnali się i wyszła.
Nie spieszyło jej się, Janusz miał być w domu dopiero wieczorem. Postanowiła, że pójdzie do parku. Od 3 dni nie padało, teraz świeciło piękne słońce. Weszła do parku i zaczęła spacerować alejkami, spoglądała na drzewa, które w tym świetle, mieniły się wieloma kolorami. Gdzieś w oddali słychać było szum fontanny. Usiadła na ławce i siedziała tam dłuższy czas przyglądać się matkom prowadzącym wózki z małymi dzieci i prowadzące je za rękę. Gdy wróciła do domu przebrała się, pobawiła, się trochę z Fredem, a potem ponieważ jadła obiad przed wyjściem do lekarza, zrobiła sobie kanapkę, zjadła ją i położyła się na kanapie. Musiała chyba zasnąć, bo naglę usłyszała nad sobą głos męża:
- Cześć kochanie!
- O cześć! - ocknęła się. - Która godzina? - zapytała siadając i przecierając zaspane oczy.
 - 21 : 30 - mąż zerknął na zegarek kucając przy niej.
- Ojej jak długo spałam! - dziwiła się. - Zrobić Ci jakąś kolacje? - spytała.
- Nie dziękuje, coś tam jadłem w pracy, zrobię sobie tylko herbaty, już wstawiłem wodę! - powiedział i wyszedł z pokoju, a ona wstała i poszła za nim.
- Zrób i dla mnie! - poprosiła.stając obok mężczyzny.
- Co u Ciebie? - spytała.
- Najpierw powiedz jak Tobie minął dzień! - zachęcił  Janusz, sięgając do szafki po drugi kubek.
- Byłam u lekarza, jestem w ciąży! - powiedziała z radością w głosie.
- To cudownie!!! - ucieszył się ukochany, chwycił ją w ramiona i aż uniósł do góry z radości.
- Mnie Wojtek zaproponował dziś żebym startował w konkursie na ordynatora naszego oddziału! - poinformował ją po kilku minutach, kiedy już ochłonął.
- Jednak w tej sytuacji nie wiem czy się zdecyduje? - wahał się Janusz.
- Jeśli masz tylko na to ochotę, to startuj, jakoś sobie poradzimy! - przekonywała go z uśmiechem żona.

Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...