Rozdział dwudziesty
Zaproszenia i inne sprawy
Nadszedł kwiecień, któregoś niedzielnego po południa Janusz będąc u Ewy i pomagając jej w przygotowaniu obiadu zapytał:
- Ewuś może byśmy pomyśleli o naszym ślubie?
- Na przykład o czym? - śmiała się.
- No wiesz, mamy tylko zarezerwowany termin i salę, no i formalności urzędowe, a gdzie zaproszenia i inne rzeczy? - odparł.
- Mój drogi ja sukienkę i dodatki już mam, a na ustalanie menu weselnego, to jeszcze chyba mimo wszystko trochę za wcześnie.
- Sukienkę już masz? - zdziwił się.
- Tak mam.
- A co do zaproszeń, to jak zjemy możemy pochodzić po internecie? - zaproponowała.
- O fajnie! - ucieszył się.
- Ha, ha, ha Januszku, czy mi się wydaję, czy Ty się jeszcze bardziej denerwujesz niż ja?
- A Ty nie, przecież to już niedługo? - spojrzał na nią zaskoczony.
- Uspokój się kochanie! - podeszła do niego i pocałowała go.
- Pokrój jeszcze kiszone ogórki, a ja odcedzę ziemniaki. - poprosiła.
Po posiłku włączyli komputer i zabrali się za szukanie zaproszeń ślubnych. Po dwóch godzinach wybrali takie, które podobało się im obojgu i postanowili, że następnego dnia je zamówią.
- Będziemy musieli dość szybko je wpisać i rozwieść. - stwierdziła.
- Z tego co mi mówiłeś Ty masz całą rodzinę w Krakowie? - przypomniała sobie.
- Tak.
- Czyli Kraków, Warszawa, Łódź, no i około dziesięciu zaproszeń musimy wysłać do Ameryki. - wyliczała.
- No chyba, że Ty masz jakiś znajomych w innym mieście?
- Nie, nie mam, urodziłem się mieszkałem i uczyłem w Krakowie. Kilka lat, aż do przyjazdu tutaj tam pracowałem, więc w sumie mam trochę znajomych tylko w swoim rodzinnym mieście i tu. - przyznał.
- Tylko musimy ustalić ile nam tych zaproszeń potrzeba. - odparła Ewa.
Zaczęli wypisywać osoby, które chcą zaprosić na uroczystość.
- Wiesz co Janusz myślę, że powinniśmy zaprosić też Sylwię, Krzyśka i jego rodziców, chociaż na ślub? - zastanawiała się.
- Skoro Wasze rodziny się ze sobą przyjaźnią od lat myślę, że tak wypada. - zgodził się z nią.
- A kto będzie Twoją świadkową? - zapytał.
- Bo ja myślałem, żeby moim był Jacek.
- Hmm skoro Ty zamierzasz poprosić o to kawalera, to w moim przypadku powinna to być panna. - śmiała się.
- W takim razie po proszę moją koleżankę Izę.
- Ewuniu po co Sylwia chciała się z Tobą spotkać? - zmienił temat.
- A tłumaczyła się, że nie chciała poderwać Krzysztofa, że tak po prostu wyszło. W końcu to ja musiałam ją przekonywać, że on ją kocha, bo ona myślała że nie. - odpowiedziała.
- Aha.
- Słuchaj czy Ty byłaś na jakieś kontroli u niej po wzięciu tych zastrzyków? - zapytał.
- Nie, nie byłam, powiedziała, że nic takiego się nie dzieje, więc uznałam, że nie ma takiej potrzeby.
- Nadal jesteś chuda i blado wyglądasz. - martwił się.
- Miałam chyba ze dwa razy w życiu anemię, ale po odpowiedniej kuracji lekami szybko mi przeszło. Od urodzenia należę do osób szczupłych, ale nic mi nie zagraża.
- Ojej! - przeraził się.
- Nie bój się, tak prędko nie zostaniesz wdowcem! - żartowała.
- Musisz na siebie uważać, to może być niebezpieczne, poza tym przez to możesz mieć kłopoty z zajściem w ciążę. - tłumaczył.
- W moim wieku i tak pewnie będę miała problemy z zajściem w ciążę.
- No nie Ty znowu z tym wiekiem!
- Obiecuję Ci, że jeśli tylko poczuje się gorzej, to pójdę do niej, potraktowała mnie przecież bardzo dobrze. - uspokajała go.
Przysunęła się do niego, mocno przytuliła i zaczęli się całować.
- Kochanie czy Ty masz jakieś kompleksy na swoim punkcie? - zapytał z uśmiechem, patrząc jej w twarz, kiedy na moment odsunął się od niej.
- Mój drogi czasu nie cofniemy, mam już swoje lata niestety!
- Dla mnie jesteś i będziesz zawsze młoda. - wyszeptał i znowu przytulił ją mocno.
- Ewuś może byśmy pomyśleli o naszym ślubie?
- Na przykład o czym? - śmiała się.
- No wiesz, mamy tylko zarezerwowany termin i salę, no i formalności urzędowe, a gdzie zaproszenia i inne rzeczy? - odparł.
- Mój drogi ja sukienkę i dodatki już mam, a na ustalanie menu weselnego, to jeszcze chyba mimo wszystko trochę za wcześnie.
- Sukienkę już masz? - zdziwił się.
- Tak mam.
- A co do zaproszeń, to jak zjemy możemy pochodzić po internecie? - zaproponowała.
- O fajnie! - ucieszył się.
- Ha, ha, ha Januszku, czy mi się wydaję, czy Ty się jeszcze bardziej denerwujesz niż ja?
- A Ty nie, przecież to już niedługo? - spojrzał na nią zaskoczony.
- Uspokój się kochanie! - podeszła do niego i pocałowała go.
- Pokrój jeszcze kiszone ogórki, a ja odcedzę ziemniaki. - poprosiła.
Po posiłku włączyli komputer i zabrali się za szukanie zaproszeń ślubnych. Po dwóch godzinach wybrali takie, które podobało się im obojgu i postanowili, że następnego dnia je zamówią.
- Będziemy musieli dość szybko je wpisać i rozwieść. - stwierdziła.
- Z tego co mi mówiłeś Ty masz całą rodzinę w Krakowie? - przypomniała sobie.
- Tak.
- Czyli Kraków, Warszawa, Łódź, no i około dziesięciu zaproszeń musimy wysłać do Ameryki. - wyliczała.
- No chyba, że Ty masz jakiś znajomych w innym mieście?
- Nie, nie mam, urodziłem się mieszkałem i uczyłem w Krakowie. Kilka lat, aż do przyjazdu tutaj tam pracowałem, więc w sumie mam trochę znajomych tylko w swoim rodzinnym mieście i tu. - przyznał.
- Tylko musimy ustalić ile nam tych zaproszeń potrzeba. - odparła Ewa.
Zaczęli wypisywać osoby, które chcą zaprosić na uroczystość.
- Wiesz co Janusz myślę, że powinniśmy zaprosić też Sylwię, Krzyśka i jego rodziców, chociaż na ślub? - zastanawiała się.
- Skoro Wasze rodziny się ze sobą przyjaźnią od lat myślę, że tak wypada. - zgodził się z nią.
- A kto będzie Twoją świadkową? - zapytał.
- Bo ja myślałem, żeby moim był Jacek.
- Hmm skoro Ty zamierzasz poprosić o to kawalera, to w moim przypadku powinna to być panna. - śmiała się.
- W takim razie po proszę moją koleżankę Izę.
- Ewuniu po co Sylwia chciała się z Tobą spotkać? - zmienił temat.
- A tłumaczyła się, że nie chciała poderwać Krzysztofa, że tak po prostu wyszło. W końcu to ja musiałam ją przekonywać, że on ją kocha, bo ona myślała że nie. - odpowiedziała.
- Aha.
- Słuchaj czy Ty byłaś na jakieś kontroli u niej po wzięciu tych zastrzyków? - zapytał.
- Nie, nie byłam, powiedziała, że nic takiego się nie dzieje, więc uznałam, że nie ma takiej potrzeby.
- Nadal jesteś chuda i blado wyglądasz. - martwił się.
- Miałam chyba ze dwa razy w życiu anemię, ale po odpowiedniej kuracji lekami szybko mi przeszło. Od urodzenia należę do osób szczupłych, ale nic mi nie zagraża.
- Ojej! - przeraził się.
- Nie bój się, tak prędko nie zostaniesz wdowcem! - żartowała.
- Musisz na siebie uważać, to może być niebezpieczne, poza tym przez to możesz mieć kłopoty z zajściem w ciążę. - tłumaczył.
- W moim wieku i tak pewnie będę miała problemy z zajściem w ciążę.
- No nie Ty znowu z tym wiekiem!
- Obiecuję Ci, że jeśli tylko poczuje się gorzej, to pójdę do niej, potraktowała mnie przecież bardzo dobrze. - uspokajała go.
Przysunęła się do niego, mocno przytuliła i zaczęli się całować.
- Kochanie czy Ty masz jakieś kompleksy na swoim punkcie? - zapytał z uśmiechem, patrząc jej w twarz, kiedy na moment odsunął się od niej.
- Mój drogi czasu nie cofniemy, mam już swoje lata niestety!
- Dla mnie jesteś i będziesz zawsze młoda. - wyszeptał i znowu przytulił ją mocno.
Dwa dni później...
- Część Ewa, co słychać, może wypijemy jakąś kawę i pogadamy? - zawołała Dorota spotkawszy Ewę na mieście.
- Cześć nie dziś nie mogę, umówiłam się z narzeczonym, będziemy wypisywać zaproszenia ślubne, które odebraliśmy wczoraj.
- Widzę, że przygotowania idą pełną parą! - zauważyła z uśmiechem przyjaciółka.
- O tak! Niedawno Janusz uświadomił mi, że zostało już całkiem niewiele czasu. - przyznała Ewa.
- Wkrótce możecie się nas u siebie spodziewać. - zapowiedziała.
- W takim razie czekamy na Was. - ucieszyła się znajoma.
- Do zobaczenia.
Po jakimś czasie Ewa wpadła do pracy rano lekko zdyszana i trochę zdenerwowana. Wypisali z narzeczonym zaproszenia ślubne i powoli zaczęli je rozwozić, była tym już zmęczona, nawet nie myślała, że to tyle stresu.
- Cześć co Ty taka zrezygnowana? - spytał kolega Łukasz, który był w tym momencie w pokoju lekarskim.
- Cześć no wiesz wychodzę za mąż za dwa miesiące i w związku z tym mamy dużo zajęć. - odpowiedziała jednocześnie kierując się do miejsca gdzie się przebierali.
- Wiem coś o tym, parę lat temu przeżywaliśmy z Edytą to samo! - zaśmiał się.
- W ten weekend byliśmy w Krakowie, wiesz teściowie, jego siostra, rodzina, znajomi. - odparła siadając już przebrana obok lekarza.
- Czyli mówisz, że poznałaś całą rodzinę przyszłego męża? - uśmiechnął się znowu spoglądając na nią.
- Hi, hi, hi nie myślałem, że będziesz się tym tak denerwować. - stwierdził.
- Jeżeli myślisz, że ja się denerwuje, to żebyś Ty widział Janusza, on to dopiero ma stresa!
- No dosyć o mnie. Co słychać na oddziale? - zapytała zmieniając temat.
- Tu spokojnie, ale jakieś pół godziny temu Krzysiek Cie szukał. - poinformował.
- Podobno chodzi o jakąś pacjentkę z żylakami. Prosił żebyś się z nim skontaktowała, jak przyjdziesz. - dodał.
- Chyba wiem o co chodzi zaraz do niego zadzwonię.
Zaczęła szukać swojej komórki, gdy ją znalazła natychmiast wykonała telefon.
- Dzień dobry Krzysztof, podobno mnie szukałeś?
- Dzień dobry, tak to prawda.
- Czy Ty pamiętasz tą panią Anne, tą ciężarną kobietę z tymi bolącymi kończynami, którą badałaś u mnie na oddziale w lutym?
- Tak pamiętam. - przytaknęła.
- Poród odbył się w terminie i wszystko było w porządku, ale ona teraz przy wizycie kontrolnej bardzo skarży się na ból nóg. - tłumaczył.
- Masz z nią kontakt? - zapytała Ewa wysłuchawszy go.
- Tak jest teraz u mnie.
- To przyślij ją do mnie, to je obejrzę.- zaproponowała.
- Dobrze.
- Co Ty tak oficjalnie rozmawiałaś z doktorem Sikorą? - zdziwił się Łukasz, kiedy skończyła.
Sikora tak mieli na nazwisko Krzysztof i Sylwia.
- Krzysiek poprosił mnie o konsultacje, to jak miałam z nim rozmawiać?
- Nie wiem, ale to brzmiało bardzo oficjalnie. - stwierdził znajomy.
Już miał ją spytać czy się nie pokłóciła z byłym narzeczonym, ale nie zdążył, bo rozległo się płukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołali oboje.
Do pokoju weszła młoda kobieta.
- Dzień dobry, ja jestem tu z polecenia pana doktora. - powiedziała.
- Dzień dobry, tak wiem o co chodzi. - odrzekła lekarka.
- Proszę usiąść. - wskazała kozetkę.
- Co się dzieje? - podeszła do niej.
- Bardzo mnie boli. - zaszlochała pacjentka.
Wspólnie z kolegą zaczęli oglądać nogi kobiety, a potem dołączył do nich jeszcze Wojtek.
- Czy u pani były wykonane jakieś badania? - zainteresował się szef.
- Nie bo, kiedy widziałam panią ostatnio była w 9 miesiącu ciąży, wtedy niewiele można było zrobić w jej stanie, więc zleciłam tylko badanie krwi. - poinformowała go koleżanka.
- Rozumiem w takim razie trzeba je zrobić teraz! - orzekł ordynator.
- Ja się boję, przecież mam małe dziecko. - na dobre rozpłakała się pani Anna.
- Ale my nie kierujemy pani od razu na operacie. - uspokajała ją Ewa.
Wypisali skierowania i wyznaczyli termin kolejnej wizyty.
- Gdyby były jakieś kłopoty z ich zrobieniem proszę się do mnie zgłosić wcześniej, to wtedy przyjmiemy panią na oddział i coś na to poradzimy. - zapewnił Wojtek.
- Dziękuje bardzo, do widzenia. - rozchmurzyła się nowo upieczona mama wychodząc z gabinetu.
- Nie ma za co, do widzenia. - pożegnali się lekarze.
- Część Ewa, co słychać, może wypijemy jakąś kawę i pogadamy? - zawołała Dorota spotkawszy Ewę na mieście.
- Cześć nie dziś nie mogę, umówiłam się z narzeczonym, będziemy wypisywać zaproszenia ślubne, które odebraliśmy wczoraj.
- Widzę, że przygotowania idą pełną parą! - zauważyła z uśmiechem przyjaciółka.
- O tak! Niedawno Janusz uświadomił mi, że zostało już całkiem niewiele czasu. - przyznała Ewa.
- Wkrótce możecie się nas u siebie spodziewać. - zapowiedziała.
- W takim razie czekamy na Was. - ucieszyła się znajoma.
- Do zobaczenia.
Po jakimś czasie Ewa wpadła do pracy rano lekko zdyszana i trochę zdenerwowana. Wypisali z narzeczonym zaproszenia ślubne i powoli zaczęli je rozwozić, była tym już zmęczona, nawet nie myślała, że to tyle stresu.
- Cześć co Ty taka zrezygnowana? - spytał kolega Łukasz, który był w tym momencie w pokoju lekarskim.
- Cześć no wiesz wychodzę za mąż za dwa miesiące i w związku z tym mamy dużo zajęć. - odpowiedziała jednocześnie kierując się do miejsca gdzie się przebierali.
- Wiem coś o tym, parę lat temu przeżywaliśmy z Edytą to samo! - zaśmiał się.
- W ten weekend byliśmy w Krakowie, wiesz teściowie, jego siostra, rodzina, znajomi. - odparła siadając już przebrana obok lekarza.
- Czyli mówisz, że poznałaś całą rodzinę przyszłego męża? - uśmiechnął się znowu spoglądając na nią.
- Hi, hi, hi nie myślałem, że będziesz się tym tak denerwować. - stwierdził.
- Jeżeli myślisz, że ja się denerwuje, to żebyś Ty widział Janusza, on to dopiero ma stresa!
- No dosyć o mnie. Co słychać na oddziale? - zapytała zmieniając temat.
- Tu spokojnie, ale jakieś pół godziny temu Krzysiek Cie szukał. - poinformował.
- Podobno chodzi o jakąś pacjentkę z żylakami. Prosił żebyś się z nim skontaktowała, jak przyjdziesz. - dodał.
- Chyba wiem o co chodzi zaraz do niego zadzwonię.
Zaczęła szukać swojej komórki, gdy ją znalazła natychmiast wykonała telefon.
- Dzień dobry Krzysztof, podobno mnie szukałeś?
- Dzień dobry, tak to prawda.
- Czy Ty pamiętasz tą panią Anne, tą ciężarną kobietę z tymi bolącymi kończynami, którą badałaś u mnie na oddziale w lutym?
- Tak pamiętam. - przytaknęła.
- Poród odbył się w terminie i wszystko było w porządku, ale ona teraz przy wizycie kontrolnej bardzo skarży się na ból nóg. - tłumaczył.
- Masz z nią kontakt? - zapytała Ewa wysłuchawszy go.
- Tak jest teraz u mnie.
- To przyślij ją do mnie, to je obejrzę.- zaproponowała.
- Dobrze.
- Co Ty tak oficjalnie rozmawiałaś z doktorem Sikorą? - zdziwił się Łukasz, kiedy skończyła.
Sikora tak mieli na nazwisko Krzysztof i Sylwia.
- Krzysiek poprosił mnie o konsultacje, to jak miałam z nim rozmawiać?
- Nie wiem, ale to brzmiało bardzo oficjalnie. - stwierdził znajomy.
Już miał ją spytać czy się nie pokłóciła z byłym narzeczonym, ale nie zdążył, bo rozległo się płukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołali oboje.
Do pokoju weszła młoda kobieta.
- Dzień dobry, ja jestem tu z polecenia pana doktora. - powiedziała.
- Dzień dobry, tak wiem o co chodzi. - odrzekła lekarka.
- Proszę usiąść. - wskazała kozetkę.
- Co się dzieje? - podeszła do niej.
- Bardzo mnie boli. - zaszlochała pacjentka.
Wspólnie z kolegą zaczęli oglądać nogi kobiety, a potem dołączył do nich jeszcze Wojtek.
- Czy u pani były wykonane jakieś badania? - zainteresował się szef.
- Nie bo, kiedy widziałam panią ostatnio była w 9 miesiącu ciąży, wtedy niewiele można było zrobić w jej stanie, więc zleciłam tylko badanie krwi. - poinformowała go koleżanka.
- Rozumiem w takim razie trzeba je zrobić teraz! - orzekł ordynator.
- Ja się boję, przecież mam małe dziecko. - na dobre rozpłakała się pani Anna.
- Ale my nie kierujemy pani od razu na operacie. - uspokajała ją Ewa.
Wypisali skierowania i wyznaczyli termin kolejnej wizyty.
- Gdyby były jakieś kłopoty z ich zrobieniem proszę się do mnie zgłosić wcześniej, to wtedy przyjmiemy panią na oddział i coś na to poradzimy. - zapewnił Wojtek.
- Dziękuje bardzo, do widzenia. - rozchmurzyła się nowo upieczona mama wychodząc z gabinetu.
- Nie ma za co, do widzenia. - pożegnali się lekarze.
Następnego popołudnia Ewa razem z ukochanym wybrali się
do kilku znajomych z zaproszeniami, przed wieczorem podjechali pod dom
Sikorów.
- Cześć możemy wejść na chwilę? - zapytali, kiedy usłyszeli głos Sylwii w domofonie.
- Cześć wejdźcie! - zaprosiła ich do środka otwierając im drzwi.
- Chcieliśmy zaprosić Was na nasz ślub i wesele. - powiedziała Ewa, a Janusz wręczył zaproszenie Krzysztofowi.
- Dziękujemy. - odparł gospodarz, ale widać było, że jest tym zaskoczony.
- Wchodźcie do pokoju!
- Napijecie się herbaty? - zaproponowała pani domu.
- Nie chcieli byśmy robić kłopotu. - bronili się goście.
- To żaden kłopot.
- To ja Ci pomogę. - zaoferowała się koleżanka.
Skierowały się do kuchni, mężczyzn zostawiły w salonie.
- Nie spodziewałam się, że po tym co się stało nas zaprosicie. - zaczęła rozmowę Sylwia.
- Czemu Cie to zaskoczyło co było, to było, przecież już sobie to wyjaśniłyśmy. - stwierdziła przyszła panna młoda.
- Chciałam z Tobą pogadać o czym innym. - zmieniła temat.
- Słuchaj ciągle nie mam apetytu i któregoś dnia zrobiło mi się słabo.
- Co to może być?
- Nadal jesteś bardzo chuda i wyglądasz blado, to może powodować stres związany z tym wszystkim, ale tego nie wiem na pewno. - odparła żona kolegi, przyglądając się jej.
- A może Ty spodziewasz się dziecka?
- Nie to wykluczone. - zaprzeczyła Ewa.
- W takim razie powtórzymy analizy i ponownie Cie zbadam, a potem zobaczymy. - odrzekła znajoma.
- Zaraz przyniosę blankiety i pieczątkę. - dodała i wyszła do przedpokoju.
- Czy mogę Cie prosić żebyś nic o tym nie wspominała przy naszych panach? - poprosiła Ewa, kiedy miały wrócić do swoich partnerów.
- Jasne!
- Co tam dziewczyny coś długo czekaliśmy na tą herbatkę! - śmiał się Krzysiek, kiedy je zobaczył.
- Miałyśmy trochę ze sobą do pogadania. - odpowiedziała z uśmiechem jego żona i postawiła tacę na ławie.
- Janusz mówił, że macie już większość spraw załatwionych. - zwrócił się do koleżanki.
- Tak prawie. - potwierdziła.
- Ewa a ty wiesz, że Agnieszka z Robertem przylatują do Polski, aż na dwa wesela? - spytał znajomy.
- Wiem.
- Bo Wy macie jeszcze wesele Piotra. - przypomniała sobie.
- No tak, tak. - potwierdził Krzysztof.
Rozmawiali wspólnie jeszcze z godzinę, było bardzo miło.
Kilka dni późnej Ewa udała się na umówioną wizytę do przychodni przyszpitalnej. Sylwia po zważeniu i dokładnym zbadaniu jej powiedziała;
- Nadal jesteś chuda jak szpilka i do tego masz anemię. - dodała przeglądając wyniki laboratoryjne.
- O nie znowu! Kiedy byłam jeszcze w podstawówce rodzice ciągle chodzili ze mną do lekarza dlatego, że byłam bardzo szczupła jak na swój wiek, a teraz znowu się zaczyna. - zmartwiła się pacjentka i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tylko mi tu nie becz przecież Ci pomogę! - zapewniła pani doktor.
- Czy to wygląda groźnie? - zainteresowała się chora, gdy się trochę uspokoiła.
- Co ja Ci będę mówić, sama jesteś lekarzem i wiesz, że nie należy tego bagatelizować, ale nie jest jeszcze tak źle.
- Miejmy nadzieje, że Twój przyszły mąż zabierze Cię po tym stresie gdzieś na długie wakacje, odpoczniecie i wszystko wróci do nomy. - uśmiechnęła się łagodnie internistka.
Wypisała receptę na leki, zaleciła w miarę możliwości odpoczynek, regularne posiłki i kontrolę za kilka tygodni.
Ewa podziękowała za wszystko, obiecała stosować się do zaleceń, pożegnała się i wyszła.
Jakby tych zmartwień było dla niej za mało, to i
narzeczony nagle zaczął gdzieś znikać. Gdy zapytała o co chodzi,
wykręcił się tajemniczym uśmieszkiem i powiedział, że to niespodzianka.
Zastanawiała się nawet czy nie jest przez niego zdradzana. Jej obawy
zdawały się potwierdzać, kiedy stojąc przed domem swoich rodziców
zobaczyła go jadącego samochodem w towarzystwie jakiejś kobiety.- Cześć możemy wejść na chwilę? - zapytali, kiedy usłyszeli głos Sylwii w domofonie.
- Cześć wejdźcie! - zaprosiła ich do środka otwierając im drzwi.
- Chcieliśmy zaprosić Was na nasz ślub i wesele. - powiedziała Ewa, a Janusz wręczył zaproszenie Krzysztofowi.
- Dziękujemy. - odparł gospodarz, ale widać było, że jest tym zaskoczony.
- Wchodźcie do pokoju!
- Napijecie się herbaty? - zaproponowała pani domu.
- Nie chcieli byśmy robić kłopotu. - bronili się goście.
- To żaden kłopot.
- To ja Ci pomogę. - zaoferowała się koleżanka.
Skierowały się do kuchni, mężczyzn zostawiły w salonie.
- Nie spodziewałam się, że po tym co się stało nas zaprosicie. - zaczęła rozmowę Sylwia.
- Czemu Cie to zaskoczyło co było, to było, przecież już sobie to wyjaśniłyśmy. - stwierdziła przyszła panna młoda.
- Chciałam z Tobą pogadać o czym innym. - zmieniła temat.
- Słuchaj ciągle nie mam apetytu i któregoś dnia zrobiło mi się słabo.
- Co to może być?
- Nadal jesteś bardzo chuda i wyglądasz blado, to może powodować stres związany z tym wszystkim, ale tego nie wiem na pewno. - odparła żona kolegi, przyglądając się jej.
- A może Ty spodziewasz się dziecka?
- Nie to wykluczone. - zaprzeczyła Ewa.
- W takim razie powtórzymy analizy i ponownie Cie zbadam, a potem zobaczymy. - odrzekła znajoma.
- Zaraz przyniosę blankiety i pieczątkę. - dodała i wyszła do przedpokoju.
- Czy mogę Cie prosić żebyś nic o tym nie wspominała przy naszych panach? - poprosiła Ewa, kiedy miały wrócić do swoich partnerów.
- Jasne!
- Co tam dziewczyny coś długo czekaliśmy na tą herbatkę! - śmiał się Krzysiek, kiedy je zobaczył.
- Miałyśmy trochę ze sobą do pogadania. - odpowiedziała z uśmiechem jego żona i postawiła tacę na ławie.
- Janusz mówił, że macie już większość spraw załatwionych. - zwrócił się do koleżanki.
- Tak prawie. - potwierdziła.
- Ewa a ty wiesz, że Agnieszka z Robertem przylatują do Polski, aż na dwa wesela? - spytał znajomy.
- Wiem.
- Bo Wy macie jeszcze wesele Piotra. - przypomniała sobie.
- No tak, tak. - potwierdził Krzysztof.
Rozmawiali wspólnie jeszcze z godzinę, było bardzo miło.
Kilka dni późnej Ewa udała się na umówioną wizytę do przychodni przyszpitalnej. Sylwia po zważeniu i dokładnym zbadaniu jej powiedziała;
- Nadal jesteś chuda jak szpilka i do tego masz anemię. - dodała przeglądając wyniki laboratoryjne.
- O nie znowu! Kiedy byłam jeszcze w podstawówce rodzice ciągle chodzili ze mną do lekarza dlatego, że byłam bardzo szczupła jak na swój wiek, a teraz znowu się zaczyna. - zmartwiła się pacjentka i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tylko mi tu nie becz przecież Ci pomogę! - zapewniła pani doktor.
- Czy to wygląda groźnie? - zainteresowała się chora, gdy się trochę uspokoiła.
- Co ja Ci będę mówić, sama jesteś lekarzem i wiesz, że nie należy tego bagatelizować, ale nie jest jeszcze tak źle.
- Miejmy nadzieje, że Twój przyszły mąż zabierze Cię po tym stresie gdzieś na długie wakacje, odpoczniecie i wszystko wróci do nomy. - uśmiechnęła się łagodnie internistka.
Wypisała receptę na leki, zaleciła w miarę możliwości odpoczynek, regularne posiłki i kontrolę za kilka tygodni.
Ewa podziękowała za wszystko, obiecała stosować się do zaleceń, pożegnała się i wyszła.
Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz