piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 15



Rozdział piętnasty

Zakupy




Grudzień tego roku zaczął się wyjątkowo mroźnie. Ewa któregoś popołudnia wybrała się na zakupy, chciała sobie kupić jakąś fajną kurtkę, lub ciepły płaszcz.Chodziła po sklepach, ale nie mogła się na nic zdecydować. W końcu popsuł się jej nastrój, już miała zrezygnować, kiedy nagle na ulicy usłyszała znajomy głos:
- Cześć kochanie! Zakupy zrobione? - zapytał z uśmiechem Janusz.
- Cześć no właśnie nie. - odpowiedziała zrezygnowana.
- To może Ci pomogę?
- Ok dobrze, ale najpierw chodźmy gdzieś na kawę, bo muszę odpocząć. - poprosiła.
Poszli do małej kawiarenki, kiedy zamówili kawę narzeczony spytał:
- Ewuniu jesteś ostatnio jakaś, smutna, zła, mogę wiedzieć z jakiego powodu?
- To przez tą pogodę.
- Wstyd się przyznać, ale jestem też trochę zazdrosna, Ela ma już dwoje dzieci, a ja jeszcze nie mam. - dodała cichutko.
- My też wkrótce będziemy mieli. - stwierdził.
- Wierzysz w to?
- Ewa czy coś jest nie tak, że wątpisz w możliwość posiadania dzieci? - zaniepokoił się.
- Niby wszystko jest w porządku, ale w moim wieku będzie mi trudniej zajść w ciąże.
- W jakim Twoim wieku, przecież jesteś jeszcze młoda!. - zaśmiał się.
- No rozchmurz się, wiesz co znam fajny sklep, sam sobie coś niedawno tam kupowałem. Chodź pojedziemy tam, może sobie coś wybierzesz.
Zapłacił i wyszli.
- Rozmawiałaś już może z Wojtkiem na temat tego oddziału ortopedii? - zagadnął kiedy jechali samochodem.
- Nie jeszcze nie. - odparła.
W sklepie spodobał jej się bardzo ładny płaszcz, Janusz uparł się, że za niego zapłaci.
- Ale ja nie mogę przyjąć tak drogiego prezentu! - Ewa poczuła się skrępowana.
- Potraktuj to jako prezent gwiazdkowy. - przekonywał.
- Do gwiazdki jest jeszcze sporo czasu. - stwierdziła z uśmiechem.
- No nareszcie się uśmiechnęłaś! - ucieszył się.
- Na gwiazdkę dostaniesz coś jeszcze, a płaszcz przyjmij w końcu w wigilię masz też imieniny. - przypomniał sobie.
- I urodziny. - powiedziała.
- Urodziny też? - zdziwił się.
- Tak.
- To nie zazdroszczę Ci dzieciństwa, pewnie miałaś z tego powodu trochę przechlapane. - żartował.
- Nie narzekałam, rodzina zawsze starała się żebym nie była poszkodowana. My w ogóle wszystkie 3 jesteśmy z grudnia.
- Aha.
- Płaszczyk jest śliczny, bardzo Ci dziękuje. - pocałowała narzeczonego w policzek.
- No, ale jest taki elegancki, że teraz muszę kupić sobie nowe kozaki. - westchnęła i rozejrzała się po centrum handlowym w którym byli.
- O tam jest jakiś sklep obuwniczy, chodź wejdziemy tam! - zawołała.
- Ale za buty płace sama. - uprzedziła.
- Dobrze.
Wracali do samochodu trochę obładowani, bo nie tylko ona kupiła to co chciała, ale i ukochany sprawił sobie nowe pantofle.
- To będą moje buty do ślubu. - oznajmił, kiedy wsiedli do auta.
Spojrzał na nią ukradkiem i zaczął się śmiać widząc jej zdziwioną minę.
- Ha, ha, ha, to był żart, kupiłem jej po to żeby mi się z Tobą dobrze tańczyło na sylwestra. - przyznał.
- Przecież ja nic nie mówię, po prostu zdziwiło mnie trochę jak powiedziałeś, że robisz takie zakupy już teraz. - wyjaśniła.
- O czyżbyś planował jakiś bal? - spytała zaciekawiona.
- To niespodzianka! - był trochę tajemniczy.
- Dziękuje za doradzenie mi, masz bardzo dobry gust. - pochwaliła go.
- Nie ma za co, doradzanie tak piękniej kobiecie, to dla mnie przyjemność.
Podjechali pod jej dom.
- Wejdziesz na górę? W zamian za pomoc przy zakupach zapraszam Cie na kolacje, zrobię coś szybciutko, posiedzimy, pogadamy, obejrzymy jakiś film. - zaprosiła.
- Przepraszam Ewuś, ale pomogę Ci, to tylko zanieść do domu i uciekam, pochodzę trochę z Fredem, coś zjem i idę na dyżur mam nockę.
- Ojej to trzeba było mi powiedzieć, ja Cie ciągam po sklepach, a Ty idziesz do pracy, trzeba było mówić wrócilibyśmy wcześniej! - powiedziała.
- Nic się nie stało, było mi bardzo miło. - uspokoił ją.
- Szkoda, że musisz już iść. - wyszeptała kiedy stali przytuleni do siebie w przedpokoju jej mieszkania.
- Niestety muszę, ale spotkamy się jutro wieczorem i spędzimy go razem. - obiecał.
- Jeśli nie masz żadnych planów, to przyjadę o 19:00 może być? - spytał.
- Może, przyjdź nawet wcześniej i z psem, to jak będziecie razem, posiedzicie dłużej.
- Dobrze.
- No to do zobaczenia!
- Pa jeszcze raz dziękuje za płaszcz Januszku.
- Drobiazg.
Pocałowali się czule na pożegnanie i wyszedł.
Następnego dnia...
- Ewa widziałaś wyniki badan tej pacjentki z sali numer 3? - zapytał szef po obchodzie.
- Tak, ale są jakieś dziwne.
- Ja też tak uważam, może pomylili się w laboratorium, zlecę wykonanie ich jeszcze raz. - uznał kolega.
- Może ja się tym zajmę? - zaproponowała.
- Dobrze, ale informuj mnie o jej stanie. - poprosił.
- Może to jakieś komplikacje po tym zabiegu co przeszła, na przykład jakieś zapalenie. - zastanawiała się.
- Myślisz?
- Nie wiem trzeba to sprawdzić, ale zanim do niej pójdę, muszę napić się kawy, kiepsko dziś spałam.
- Długi wieczór z narzeczonym? - zaśmiał się znajomy.
- Wcale nie bo Janusz miał nocny dyżur. - odparła.
- Wojtek, a co to za remont w tej nie używanej części szpitala, koło rehabilitacji? - zmieniła temat.
- Tam właśnie będzie ten oddział ortopedii, wiesz kilka sal z łóżkami w tamtym miejscu, będzie w sam raz.
- Z tym oddziałem to pewne? - upewniała się.
- Tak ruszamy z nim od stycznia, najpóźniej od lutego. - potwierdził
- Będziemy tam przeprowadzać operacje ortopedyczne, czasem przyjmować pacjentów po urazach na krótką rehabilitacje. - dodał.
- A kto będzie tam pracował? - zainteresowała się, wiedziała bowiem, że przyjaciel ma na pewno jakieś informacje na ten temat.
- Na pewno Bogdan, Wiktor i ktoś jeszcze, a w razie potrzeby my będziemy im pomagać, przecież wszyscy się na tym znamy. - odpowiedział.
- A nie będzie ich za mało?
- My się właściwie z nimi połączymy, tylko to będą specjaliści w tej dziedzinie chirurgii, ze swoimi pacjentami i oddziałem - wyjaśnił.
- Rozumiem.
- Wojtek idę do tej pani Krystyny, zobaczyć co z nią.
- W porządku, gdybym był potrzebny, to daj znać.
Wracając z pracy zrobiła zakupy, była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła wołającej ją Doroty.
- Cześć! Wołam i wołam, a Ty nic, widać kto tu jest zakochany! - żartowała przyjaciółka.
- O cześć! Nie zauważyłam Cie, przepraszam. - tłumaczyła się Ewa.
- To nic, rozumiem, rozumiem, sama tak kiedyś miałam.
- Podobno znowu zostałaś ciocią?
- Tak Ela urodziła małego Dawidka.
- A co u Ciebie? - spytała koleżanka.
- Niby wszystko dobrze.
- Dlaczego tylko niby? - zainteresowała się.
- Mam zmartwienie. - odpowiedziała.
- Jakie?
- Dorotko wiesz o tym, że niedługo otwierają ten nowy oddział?
- Coś tam słyszałam. - odparła przyjaciółka.
- I co w związku z tym? - zdziwiła się.
- A czy wiesz, kto będzie tam pracował?
- Wiktor. - powiedziała Ewa, nie czekając na kolejne pytanie znajomej.
- Ten... o którym myślę? - zapytała trochę zaskoczona, tą wiadomością koleżanka.
- Tak.
- Ewuniu czym Ty się przejmujesz? Przecież sama mówiłaś kiedyś, że nic do niego nie czułaś.
- Ale on mnie kochał. - powiedziała prawie ze łzami w oczach.
- Jakie, to ma znaczenie co było kiedyś? - stwierdziła przyjaciółka.
- Łatwo Ci mówić! - odparła.
- Dorota czy mnie musi zawsze coś spotykać? Najpierw Krzysztof, a teraz Wiktor, jak wydaje się, że zaczyna się układać, to naglę coś się miesza. - żaliła się.
- Cóż jak to w życiu. - przyznała znajoma.
- No nie martw się, Wasze uczucie, Twoje i Janusza jest bardzo mocne i nic go nie zniszczy. - pocieszała koleżanka.
- Słuchaj ja zadzwonię do Edyty i urządzimy sobie babski wieczór. - zaproponowała.
- Chętnie, ale to może już po świętach. - zgodziła się Ewa.
- Dobrze, to jesteśmy umówione.
- Macie jakieś plany na sylwestra? - zaciekawiła się przyjaciółka.
- Nie wiem, Janusz chyba coś szykuje. - odrzekła.
- Dorota, a co u Was, bo nawet nie spytałam? A rzadko się ostatnio widujemy poza pracą.
- U nas po staremu, chłopcy rosną, mąż ciągle zabiegany, normalka! - westchnęła znajoma.
- Czyżby też jakieś kłopoty?
- Nie.
- Ewa, a co w szpitalu?
- Mieliśmy dziś kłopoty z tą panią Krystyną, chyba jutro będziemy ją znowu operować.
- A wiem, która to, miałam wczoraj po południu dyżur i już wtedy były z nią problemy. - przypomniała sobie koleżanka.
- Miałaś wczoraj dyżur?
- Tak Janusz Ci nie mówił, przejął go po mnie?
- Jeszcze dziś z nim nie rozmawiałam. - przyznała.
- Dorotko muszę już iść, cześć.
- Cześć, trzymaj się kochana.
Wieczorem...
O umówionej godzinie zjawił się narzeczony z Fredem.
- Cześć!
- Witajcie! - ucieszyła się na ich widok, przytuliła się do ukochanego i pogłaskała psa.
- Cóż za miłe powitanie. - uśmiechnął się.
- Stęskniłam się.
- Ja też. - przyznał.
- Co tak pięknie pachnie? - pociągnął nosem.
- Zapiekanka.
- To super, a my przynieśliśmy szarlotkę! - zawołał radośnie.
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - wyszeptał nadal tuląc ją do siebie i całując jej włosy.
- No dosyć tego dobrego, idę dokończyć robienie kolacji. - powiedziała rozbawianym głosem i odsunęła go leciutko.
- Pomogę Ci.! - zaoferował.
Spędzili ze sobą bardzo przyjemny wieczór.Wszystko było by świetnie, gdyby nie jedna myśl, która nie dawała Ewie spokoju.
Zastanawiała się jak Janusz zareaguje gdy pozna Wiktora i dowie się, że coś ich łączyło.



Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...