piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 18

Rozdział osiemnasty

Choroba




Po kłótni Janusz zdecydowanie unikał Ewy nawet wyjechał na kilka dni, podobno w delegacje Ona była z tego powodu bardzo smutna, a jednocześnie zła na Wiktora, że zachowywał się tak jakby nadal byli parą. Któregoś dnia zeszła na kawę do bufetu, po jakimś czasie do jej stolika podszedł Krzysiek.
- Cześć czy mogę się przysiąść? - zapytał.
- Cześć siadaj jeśli chcesz. - odpowiedziała.
- Co słychać, co Ty taka markotna? - zainteresował się, widząc jej minę.
- A nic drobne kłopoty.
- Chcesz o tym pogadać?
- Z Tobą? - zdziwiła się.
- Ewa mimo tego co się stało, nie traktuj mnie jak wroga, bo nim nie jestem. - zapewnił.
- Miałabym rozmawiać o swoich problemach z moim byłym narzeczonym?
- Czasem dobrze jest się komuś wygadać. - odparł.
- To czasem pomaga. - dodał.
- Jestem sama sobie winna więc teraz muszę cierpieć.
- Ups! To aż tak poważne?
- Oj nie ważne nie mówmy o tym! - zirytowała się trochę.
- Wiesz co postawię Ci ciastko na poprawę humoru! - zaproponował.
Zanim zdążyła zaprotestować wstał i poszedł je zamówić, wrócił po chwili i postawił przed nią dużą wuzetkę.
- Smacznego!
- Dziękuje, ile Ci jestem winna?
- Nic to na koszt firmy! - uśmiechnął się.
- To miłe, że nadal pamiętasz, że lubię te ciastka. - powiedziała.
- Takich rzeczy się nie zapomina. - westchnął.
- Ty za to wyglądasz na szczęśliwego. - zmieniła temat.
- Tak to prawda, bo będę ojcem! - pochwalił się.
- Gratuluje!
- Dzięki.
- Ewa Ty bardzo nie lubisz mojej żony. - zauważył spoglądając na koleżankę.
- A za co miałabym ją lubić, w końcu przecież mi Ciebie odbiła! - prawie krzyknęła.
- Odbiła, to chyba za duże słowo? - odrzekł.
- Nazywaj to jak chcesz. - próbowała się oponować.
- No tak może Ty pojechałeś tam do niej? - spytała wzburzona.
- Nie, nie pojechałem tam do niej, to się stało przypadkiem, że znaleźliśmy się tam oboje. - usprawiedliwiał się.
- Nie denerwuj się. - uspokajał ją.
- Przepraszam poniosło mnie. - przyznała.
- Nie powinnam do tego wracać.
- To kiedy urodzi Ci się dziecko? - zainteresowała się gdy ochłonęła.
- Pod koniec września.
- Miałem do Ciebie dzwonić, chciałem poprosił Cię o konsultacje. - zagadnął po chwili milczenia.
- Mam pacjentkę w dziewiątym miesiącu ciąży, która ma duże żylaki na nogach i skarży się na ich ból. - tłumaczył.
- Chciałem Cię prosić żebyś je obejrzała i może coś zaradziła.
- Słuchaj ja mogę ją zbadać, ale teraz nie wiele można zrobić. - powiedziała.
- Wiem, ale mimo wszystko wolałbym żebyś je zobaczyła. - poprosił.
- Dobrze.
Do bufetu wszedł Wiktor.
- Witaj Ewuś! - zawołał radośnie, kiedy zauważył Ewę.
- Cześć.
Krzysiek obejrzał się za siebie, bo siedział tyłem do wejścia.
- To ten nowy lekarz z ortopedii? - spytał.
- Tak.
- Wiesz co Krzysztof jeśli masz teraz czas, to chodźmy do tej Twojej pacjentki? - zaproponowała.
Wstali i wyszli.
- Co się stało? - spytał zdziwiony, kiedy szli korytarzem.
- Nic po prostu ten facet działa mi na nerwy, to przez niego pokłóciłam się z moim narzeczonym!
- Aha rozumiem.
- Kiedyś trochę z nim chodziłam, ale się rozstaliśmy, a on sobie teraz wyobraża nie wiadomo co.
- To mu powiedz żeby sobie nie wyobrażał niczego. - poradził kolega.
Weszli na oddział gdzie pracował Krzysiek i poszli na sale na której leżała ciężarna kobieta z bólem nóg.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- To jest pani Anna o której Ci wspominałem.. - odparł, gdy podeszli do łóżka chorej.
- Pani Aniu, to jest doktor Ewa, bardzo dobry chirurg. - przedstawił znajomą.
- Chciałabym obejrzeć pani żylaki. - poprosiła lekarka.
- Proszę się położyć.
Ewa dokładnie zbadała nogi pacjentki.
- Kiedy jest planowany termin porodu? - zwróciła się do kolegi.
- Za jakieś trzy tygodnie.
- Tak jak Ci mówiłam teraz nie wiele mogę zrobić nawet nie zalecę nic przeciw bólowego ze względu na ciążę.
- Kiedy pani już urodzi, to zrobimy dokładniejsze badania, a gdyby dolegliwości nie ustąpiły, albo nawet się nasiliły, to zrobimy operację. - poinformowała.
- Ojej pani doktor operacja! - przeraziła się kobieta.
- Proszę się nie martwić na zapas, coś poradzimy, a ja przecież powiedziałam, że zabieg będzie ewentualnie. - uspokajała ją Ewa.
- Na razie zlecę badanie krwi i wezmę panią razem z doktorem Krzysztofem pod swoją opiekę. - obiecała.
- Dziękuje pani doktor. - powiedziała z wdzięcznością pacjentka.
- Nie ma za co.
Przyjaciel również podziękował jej za pomoc, gdy tylko ponownie znaleźli się na korytarzu.
- To drobiazg. - odparła.
- Polecam się na przyszłość! - zaśmiała się.
- Zapamiętam to sobie. - on też się uśmiechnął.
- Słuchaj chciałam Cię jeszcze raz przeprosić za to, że się uniosłam. - odrzekła, kiedy mieli już się rozejść do swoich zajęć.
- Nic się nie stało. Może wreszcie sobie wszystko wyjaśniliśmy? - stwierdził spoglądając na nią pytająco.
- Masz rację, nam obojgu była potrzebna ta rozmowa. - odpowiedziała.
- Będziemy w kontakcie, do zobaczenia! - pożegnała się.
- Cześć.
Wychodząc tego dnia z pracy uświadomiła sobie, że rozmowa z Krzysztofem pomogła jej też w obecnej sytuacji w jakiej się znalazła. Postanowiła, że będzie walczyć o to żeby jej związek z ukochanym przetrwał.
Tydzień później...
- Janusz nie wiesz co się dzieje z Ewą miała być w szpitalu od rana, bo mieliśmy razem operować, a do tej pory jej nie ma? - zapytał Wojtek.
- Nie, nie wiem, nie kontaktuje się ostatnio z Ewą, bo się pokłóciliśmy.
- Aha rozumiem.
- Ale jeśli chcesz, to mogę do niej zadzwonić? - zaproponował narzeczony lekarki i sięgnął po komórkę.
- Byłbym Ci wdzięczny! - ucieszył się szef.
Mężczyzna dość długo czekał na odebranie, już miał zrezygnować, ale w końcu usłyszał cichy szept po drugiej stronie:
- Słucham.
- Cześć, czemu Cię jeszcze nie ma w pracy? - spytał.
- Cześć, właśnie miałam Was zawiadomić, że dziś nie przyjdę, bo źle się czuje.
- A co Ci jest? - zainteresował się.
- Sama nie wiem, chyba coś mnie bierze, mam dreszcze i wszystko mnie boli. - odrzekła.
- Jeżeli teraz sobie poradzisz, to ja Cię tu zastąpię, a po dyżurze wpadnę do Ciebie? - zaproponował.
- Dobrze.
Odłożył telefon, ale zanim zdążył odezwać się do kolegi przysłuchującemu się ich rozmowie, rozległo się pukanie:
- Proszę!
- Dzień dobry!. - do pokoju weszła kobieta z małym dzieckiem na ręku.
- Panowie mnie nie poznają? - zorientowała się.
- Nazywam się Gawrom jestem mamą Kamila, tego z wypadku, a to jest Mateusz.. - pokazała chłopca.
- Ach, to pani! - przypomnieli sobie.
- Co tam słychać? - zapytali.
- Wszystko dobrze, czujemy się wspaniale! - cieszyła się.
- To świetnie!
- Ja chciałam jeszcze raz podziękować za opiekę gdyby nie Wasza pomoc, to Kamil być może by nie chodził, a ze mną i małym też nie wiadomo co by się stało. - wzruszyła się.
- Proszę nie płakać, najważniejsze że, wszystko dobrze się skończyło.- uspokajali lekarze.
- A nie ma dziś pani doktor Ewy? - rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Nie niestety nie, nasza koleżanka się rozchorowała! - poinformował jeden z mężczyzn.
- Oj, to szkoda, to proszę ją pozdrowić!
- Dziękujemy i życzymy zdrowia.
- Do widzenia.
Po południu Janusz pojechał prosto do swojej dziewczyny ponieważ drzwi na dole były otwarte od razu wszedł na górę i nacisnął dzwonek.
- Wejdź! - doleciał do niego głos ze środka.
Postawił torbę i nie zdejmując płaszcza skierował się do salonu. Jego narzeczona siedziała skulona na wersalce, przykryta kocem.
- Co Ty się nie zamykasz? - zdziwił się.
- Wiedziałam, że przyjdziesz i wcześniej otworzyłam.
- Co się dzieje, masz gorączkę?
- Nie mierzyłam, ale chyba mam, bo czuję. - przyznała.
- A gdzie masz termometr?
- W szafce w łazience.
Wyszedł i wrócił po paru minutach, niosąc termometr i torbę lekarską.
- W takim razie Cie zbadam! - przystanął przy niej.
Spojrzała na niego zmieszana.
- Potraktuj mnie jak lekarza. - przekonywał.
Posłusznie odkryła się i podwinęła bluzkę jednocześnie zanosząc się od kaszlu.
- Masz zapalenie oskrzeli. - orzekł, kiedy ją dokładnie osłuchał.
- Sprawdź czy masz dużą gorączkę potem przebierz się w piżamę i zmykaj do łóżka, a ja pojadę do apteki i na trochę do siebie. - postanowił, przysiadł na fotelu i zaczął wypisywać receptę.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - zapytał.
- Nie nic mi nie trzeba.
Okazało się, że Ewa ma bardzo wysoką temperaturę.
- Jak będziesz wychodził weź kluczę. - poprosiła i poszła do toalety, a później się położyła i usnęła.
Obudziło ją leciutkie muśnięcie w ramię nie wiedziała co się dzieje.
- Obudź się, zjedz to, a potem zażyjemy lekarstwa. - podsunął jej talerzyk z dwoma kanapkami.
W półśnie przypomniała sobie, że przecież jest z nią Janusz.
- Nie chce tego! - broniła się.
- Trzeba jeść.
- Zostanę z Tobą, będę spał na kanapie. - powiedział czule patrząc na ukochaną.
- Nie musisz.
- Słuchaj, albo odwożę Cie do rodziców, albo zostaje z Tobą.
- Dobrze, ale możesz spać w pokoju obok, normalnie na łóżku, będzie Ci wygodniej. - uznała.
Kolejne trzy dni były dla Ewy bardzo ciężkie, była ledwo świadoma, miała silną gorączkę. Narzeczony martwił się o nią, poprosił szefa o kilka dni zaległego urlopu i cały czas czuwał przy chorej. Zastanawiał się też czy nie poprosić znajomego lekarza z interny o zabranie jej do szpitala, ustalił z nim, że gdyby się jeszcze pogorszyło, to natychmiast przywiezie ją do niego, ale stan kobiety na szczęście się poprawił.
Obudziła się wieczorem w pokoju panował pół mrok, do środka przez szparę w uchylonych drzwiach próbował wśliznąć się Fred.
- Chodź tu, bo obudzisz Ewunię. - doleciał do niej głos jego właściciela.
- Hej piesku! - ucieszyła się na widok czworonoga.
- Myślałem, że śpisz? - wszedł za swoim psem.
- Nie, nie śpię, ile można spać? - zaśmiała się.
- Oj przez ostatnie kilka dni mówiłaś inaczej. - on też się uśmiechnął, przysiadł na krawędzi jej łóżka i delikatnie dotknął jej czoła.
- Zdecydowanie chłodniejsze!
- Fakt, ale się pochorowałam, nie wiele pamiętam z tego wszystkiego. - uświadomiła sobie.
- Napędziłaś mi stracha. - przyznał.
- A kto wystawił mi zwolnienie, Ty? - zaciekawiła się.
- Nie, nie ja tylko Jacek z interny.
- Aha, ale już się o mnie nie martw, czuje się już prawie dobrze. - cmoknęła go w policzek.
- Zaraz przyniosę stetoskop i się przekonamy czy nie mam się czym martwić.
- No rzeczywiście jest dużo lepiej! - stwierdził po zbadaniu jej.
- Co zjesz na kolacje? - zapytał.
- A mogę poprosić o dwa jajka na twardo? - zażyczyła sobie rozbawiona.
- Już się robi!
- Fred idziemy do kuchni! - zawołał psa.
- Ewuś mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko temu, że przyprowadziłem go do Twojego mieszkania, bo się nawet nie spytałem?
- No pewnie, że nie. - zapewniła.
Skierował się w stronę przedpokoju, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Możesz odebrać? - poprosiła.
Janusz rozmawiał z kimś dłuższą chwilę, potem przeniósł jej słuchawkę.
- To Twoja mama.
- Cześć córciu! Czy ja muszę się od Twojego narzeczonego dopiero teraz dowiadywać, że jesteś chora?
- Cześć mamuś! Nie byłam w stanie Was zawiadomić, podobno było ze mną kiepsko. - odpowiedziała.
- Ojej, a teraz jak się czujesz? - zaniepokoiła się matka.
- Lepiej.
- To dobrze, ale Janusz mógł nas o tym poinformować. - stwierdziła starsza z kobiet.
- Nic nie mówił, bo nie chciał Was martwić. - usprawiedliwiała go Ewa.
- Za to wspaniale się mną opiekował! - zachwycała się.
Hi, hi hi. - usłyszała po drugiej stronie.
- No co nie ma się z czego śmiać, naprawdę tak było. - przekonywała córka.
- Zresztą ta cała sytuacja pomogła nam się ze sobą pogodzić, ale opowiem Ci o tym, kiedy indziej. - dodała.
- Dobrze córeńko, to nie będę Cię już męczyć, trzymajcie się pa.
- Pa mamo, pozdrów tatę.
Następnego dnia ukochany wrócił do pracy, a Ewa została sama z psem, wieczorem Janusz postanowił:
- Skoro radzisz sobie już sama, to my jutro wracamy do domu.
- A musicie? - posmutniała.
- Może by już tak zostało, jak teraz? - zaproponowała nieśmiało.
- Czy Ty proponujesz mi wspólnie mieszkanie? - upewniał się.
- Tak.
- Obawiam się kochanie, że mógłbym się nie opanować, wiesz z czym...?
- Ale jeśli chcesz, to nie musimy z tym czekać. - odrzekła.
- Czy Ty mi nie ufasz, a może się jeszcze gniewasz o tego Wiktora? - przestraszyła się.
- Nie gniewam się skarbie!
- Szczególnie po tym, jak przez dwie noce w gorączce powtarzałaś ciągle moje imię i mówiłaś, że mnie kochasz!
- Więc poczekajmy z tym do ślubu. - przytulił ją i czule się pocałowali.


Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...