Rozdział czternasty
Spotkanie po latach
Minęło kilka tygodni.
Mały pacjent Kamil został dość szybko wypisany ze szpitala, ale lekarze widywali go często, kiedy przychodził razem z tatą na rehabilitacje nogi do przychodni, poza tym odwiedzał mamę, która nadal przebywała na oddziale ginekologii.
- Cześć Kamil, jak się masz? - zagadnęła któregoś dnia Ewa.
- Dzień dobry pani doktor! Teraz już dobrze. - odpowiedział z uśmiechem mimo, że nadal chodził o kulach.
- To super!
- A jak czuje się żona? - zwróciła się do ojca chłopca.
- Zważywszy na jej stan, to nie źle, lekarze robią co mogą żeby opóźnić poród, a szczególnie pan Krzysztof. - przyznał mężczyzna.
- Niech się pan nie martwi, wszystko będzie dobrze. - pocieszała.
- No to pozdrówcie mamę. Do zobaczenia!
- Słuchaj Ewa co się dzieje z Januszem? - spytał Łukasz, kiedy wróciła do pokoju lekarskiego.
- Był trochę przeziębiony i wziął sobie parę dni wolnego, ale już czuję się lepiej i niedługo pewnie wróci do pracy.
- Aha.
- On wróci, a ja zniknę, bo chyba teraz mnie coś bierze. - dodała.
- To trzeba było się tak dużo z nim nie całować. - żartował kolega.
- Muszę wreszcie zjeść śniadanie, bo jestem strasznie głodna. - odparła robiąc sobie herbatę.
- Zrób dwie, ja też skorzystam z wolniej chwili i zjem. - stwierdził.
Jedli rozmawiając o pracy.
- Wiesz, że nasz ordynator planuje rozszerzyć oddział o ortopedię z prawdziwego zdarzenia? - zagadnął znajomy.
- O nic mi nie mówił! - zdziwiła się.
- Oby tylko zatrudnili dobrych lekarzy tej specjalności, bo ten Bogdan, któremu ostatnio asystowałam jest jakiś dziwny.
Łukasz domyślał się, ze Ewa nie lubi tego Bogdana.
- "Kto się czubi, ten się lubi" - żartował.
- No wiesz.ja mam przecież narzeczonego! - oburzyła się lekko.
- Przepraszam jeśli Cie uraziłem, ja po prostu miałem na myśli, że gdyby ten lekarz zaczął u nas pracować, to się polubicie. - tłumaczył się.
- Czy ja wiem, na razie nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
Po jakimś czasie zadzwonił telefon Ewy:
- Cześć jak się czujesz? - zapytała słysząc w słuchawce głos Janusza.
- Cześć tak sobie.
- Słuchaj Ewuś, powiedz Wojtkowi, żeby skonsultował pacjenta, tego o którym Ci mówiłem.Byłem umówiony z tym panem, ale nie jestem w stanie dziś przyjechać do pracy. - poprosił.
- Pamiętam o tym, Wojtka teraz nie ma, bo operuje, ale jak przyjdzie to mu przekaże.
- Potrzebujesz czegoś, zrobić Ci jakieś zakupy? - zainteresowała się.
- Kup mi chleb, jeśli możesz. - odpowiedział
- Dobrze tylko prosto po pracy pojadę na godzinkę do Eli, bo mnie o to prosiła, więc będę trochę później.
- O jest Wojtek! Oddaje mu słuchawkę, to na razie pa.
- Pa.
- Słuchaj Ewa spotkałem Krzyśka, prosił, żeby Ci przekazać, że ta pani Gawron zaczęła rodzić. - poinformował ją kolega, zanim wziął od niej aparat.
- W takim razie idę tam zobaczyć co się dzieje, jak skończysz to połóż telefon przy moich papierach! - zawołała.
Zbiegła na dół, nie zastała Krzysztofa w jego gabinecie, czekała dłuższy czas przed porodówką.
- No i co? - zapytała, kiedy wreszcie znajomy wyszedł na korytarz.
- O cześć! Pani Gawron urodziła synka, jest w prawdzie trochę mały i jakiś czas będzie musiał spędzić w inkubatorze, ale wydaję mi się, że jest silny i wszystko będzie w porządku. - odpowiedział.
- To świetnie!
- A Ela, kiedy rodzi? - zainteresował się.
- Ma termin za kilka dni, dziś do niej jadę, to zobaczę jak się czuje. - odparła.
- Gdybym był potrzebny, to jestem do dyspozycji. - zaoferował się.
- Dzięki!
- To na razie cześć.
- Cześć.
Mały pacjent Kamil został dość szybko wypisany ze szpitala, ale lekarze widywali go często, kiedy przychodził razem z tatą na rehabilitacje nogi do przychodni, poza tym odwiedzał mamę, która nadal przebywała na oddziale ginekologii.
- Cześć Kamil, jak się masz? - zagadnęła któregoś dnia Ewa.
- Dzień dobry pani doktor! Teraz już dobrze. - odpowiedział z uśmiechem mimo, że nadal chodził o kulach.
- To super!
- A jak czuje się żona? - zwróciła się do ojca chłopca.
- Zważywszy na jej stan, to nie źle, lekarze robią co mogą żeby opóźnić poród, a szczególnie pan Krzysztof. - przyznał mężczyzna.
- Niech się pan nie martwi, wszystko będzie dobrze. - pocieszała.
- No to pozdrówcie mamę. Do zobaczenia!
- Słuchaj Ewa co się dzieje z Januszem? - spytał Łukasz, kiedy wróciła do pokoju lekarskiego.
- Był trochę przeziębiony i wziął sobie parę dni wolnego, ale już czuję się lepiej i niedługo pewnie wróci do pracy.
- Aha.
- On wróci, a ja zniknę, bo chyba teraz mnie coś bierze. - dodała.
- To trzeba było się tak dużo z nim nie całować. - żartował kolega.
- Muszę wreszcie zjeść śniadanie, bo jestem strasznie głodna. - odparła robiąc sobie herbatę.
- Zrób dwie, ja też skorzystam z wolniej chwili i zjem. - stwierdził.
Jedli rozmawiając o pracy.
- Wiesz, że nasz ordynator planuje rozszerzyć oddział o ortopedię z prawdziwego zdarzenia? - zagadnął znajomy.
- O nic mi nie mówił! - zdziwiła się.
- Oby tylko zatrudnili dobrych lekarzy tej specjalności, bo ten Bogdan, któremu ostatnio asystowałam jest jakiś dziwny.
Łukasz domyślał się, ze Ewa nie lubi tego Bogdana.
- "Kto się czubi, ten się lubi" - żartował.
- No wiesz.ja mam przecież narzeczonego! - oburzyła się lekko.
- Przepraszam jeśli Cie uraziłem, ja po prostu miałem na myśli, że gdyby ten lekarz zaczął u nas pracować, to się polubicie. - tłumaczył się.
- Czy ja wiem, na razie nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
Po jakimś czasie zadzwonił telefon Ewy:
- Cześć jak się czujesz? - zapytała słysząc w słuchawce głos Janusza.
- Cześć tak sobie.
- Słuchaj Ewuś, powiedz Wojtkowi, żeby skonsultował pacjenta, tego o którym Ci mówiłem.Byłem umówiony z tym panem, ale nie jestem w stanie dziś przyjechać do pracy. - poprosił.
- Pamiętam o tym, Wojtka teraz nie ma, bo operuje, ale jak przyjdzie to mu przekaże.
- Potrzebujesz czegoś, zrobić Ci jakieś zakupy? - zainteresowała się.
- Kup mi chleb, jeśli możesz. - odpowiedział
- Dobrze tylko prosto po pracy pojadę na godzinkę do Eli, bo mnie o to prosiła, więc będę trochę później.
- O jest Wojtek! Oddaje mu słuchawkę, to na razie pa.
- Pa.
- Słuchaj Ewa spotkałem Krzyśka, prosił, żeby Ci przekazać, że ta pani Gawron zaczęła rodzić. - poinformował ją kolega, zanim wziął od niej aparat.
- W takim razie idę tam zobaczyć co się dzieje, jak skończysz to połóż telefon przy moich papierach! - zawołała.
Zbiegła na dół, nie zastała Krzysztofa w jego gabinecie, czekała dłuższy czas przed porodówką.
- No i co? - zapytała, kiedy wreszcie znajomy wyszedł na korytarz.
- O cześć! Pani Gawron urodziła synka, jest w prawdzie trochę mały i jakiś czas będzie musiał spędzić w inkubatorze, ale wydaję mi się, że jest silny i wszystko będzie w porządku. - odpowiedział.
- To świetnie!
- A Ela, kiedy rodzi? - zainteresował się.
- Ma termin za kilka dni, dziś do niej jadę, to zobaczę jak się czuje. - odparła.
- Gdybym był potrzebny, to jestem do dyspozycji. - zaoferował się.
- Dzięki!
- To na razie cześć.
- Cześć.
Po południu...
Ewa po wyjściu z pracy postanowiła, że najpierw pojedzie do Janusza, a potem do siostry. Zrobiła zakupy i podjechała pod jego blok.
- Cześć co Ty tu robisz, przecież miałaś być później! - zdziwił się na jej widok.
- No proszę mój narzeczony, ładnie mnie wita! Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - zaśmiała się.
- Cieszę się, przecież wiesz, jestem tylko trochę zaskoczony.
- Dziś już lepiej wyglądasz. - stwierdziła.
- Za dwa dni mam już nocny dyżur. - powiedział.
- Już?
- Tak, co prawda Wojtek zaproponował mi dziś, że gdybym się jeszcze źle czuł, to weźmie go za mnie, ale myślę, że do tego czasu już zupełnie wydobrzeje.
- Ok masz zakupy, ja zmykam do Elżbiety wpadłam już teraz do Ciebie, bo nie wiem jak długo u niej będę. - pocałowała go w policzek.
- Byłaś w domu? - spytał.
- Nie.
- To zanim wyjdziesz zjedź chociaż zupę.
- Chętnie. A jaką masz?
- Taką, którą chyba lubisz, meksykańską.
- Jak meksykańską, to zostaje. - uśmiechnęła się.
Zdjęła płaszcz i poszła umyć ręce.
- A gdzie jest Fred? - zaciekawiła się, kiedy po chwili weszła do kuchni.
- Zaszył się w pokoju i chrapie, odkąd jestem z nim przez cały dzień, bardzo się rozleniwił. - przyznał.
- Tak Ciebie lubi, a nawet nie przyszedł się przywitać.
- Ha, ha, ha. - śmiała się Ewa.
- No i jak smakuje Ci? - spytał.
- Jest pyszna!
Właściciel psa jednak się mylił, kiedy tylko Fred przebudził się z drzemki i usłyszał jej głos, natychmiast przybiegł i zaszczekał radośnie.
- Witaj Fredziu! - ucieszyła się na jego widok.
- Aha Janusz zapomniałabym, wiesz, że ta kobieta z wypadku dziś urodziła chłopczyka.
- Czy wszystko z nimi w porządku? - zaniepokoił się.
- Krzysztof mówi, że tak.
- To fajnie!
- Dziękuje za obiad, muszę już iść. - powiedziała wstając po godzinie.
- Nie lubię się z Tobą rozstawać. - wyszeptał przygarniając ją do siebie.
- Cierpliwości mój drogi, te kilka miesięcy szybko minie i będziemy już małżeństwem.
- Odprowadzę Cie do samochodu, bo i tak muszę z nim wyjść. - spojrzał na psa.
- To może Ty zostań, a ja z nim chwile pospaceruje? - zaproponowała.
- Ewuś przecież Ci mówiłem, że niedługo wracam do pracy, więc muszę pomału wychodzić z domu.
- To pozdrów Ele i powiedz, że trzymam za nią kciuki. - poprosił, kiedy byli już na dole.
- Dzięki do zobaczenia.
Ewa po wyjściu z pracy postanowiła, że najpierw pojedzie do Janusza, a potem do siostry. Zrobiła zakupy i podjechała pod jego blok.
- Cześć co Ty tu robisz, przecież miałaś być później! - zdziwił się na jej widok.
- No proszę mój narzeczony, ładnie mnie wita! Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - zaśmiała się.
- Cieszę się, przecież wiesz, jestem tylko trochę zaskoczony.
- Dziś już lepiej wyglądasz. - stwierdziła.
- Za dwa dni mam już nocny dyżur. - powiedział.
- Już?
- Tak, co prawda Wojtek zaproponował mi dziś, że gdybym się jeszcze źle czuł, to weźmie go za mnie, ale myślę, że do tego czasu już zupełnie wydobrzeje.
- Ok masz zakupy, ja zmykam do Elżbiety wpadłam już teraz do Ciebie, bo nie wiem jak długo u niej będę. - pocałowała go w policzek.
- Byłaś w domu? - spytał.
- Nie.
- To zanim wyjdziesz zjedź chociaż zupę.
- Chętnie. A jaką masz?
- Taką, którą chyba lubisz, meksykańską.
- Jak meksykańską, to zostaje. - uśmiechnęła się.
Zdjęła płaszcz i poszła umyć ręce.
- A gdzie jest Fred? - zaciekawiła się, kiedy po chwili weszła do kuchni.
- Zaszył się w pokoju i chrapie, odkąd jestem z nim przez cały dzień, bardzo się rozleniwił. - przyznał.
- Tak Ciebie lubi, a nawet nie przyszedł się przywitać.
- Ha, ha, ha. - śmiała się Ewa.
- No i jak smakuje Ci? - spytał.
- Jest pyszna!
Właściciel psa jednak się mylił, kiedy tylko Fred przebudził się z drzemki i usłyszał jej głos, natychmiast przybiegł i zaszczekał radośnie.
- Witaj Fredziu! - ucieszyła się na jego widok.
- Aha Janusz zapomniałabym, wiesz, że ta kobieta z wypadku dziś urodziła chłopczyka.
- Czy wszystko z nimi w porządku? - zaniepokoił się.
- Krzysztof mówi, że tak.
- To fajnie!
- Dziękuje za obiad, muszę już iść. - powiedziała wstając po godzinie.
- Nie lubię się z Tobą rozstawać. - wyszeptał przygarniając ją do siebie.
- Cierpliwości mój drogi, te kilka miesięcy szybko minie i będziemy już małżeństwem.
- Odprowadzę Cie do samochodu, bo i tak muszę z nim wyjść. - spojrzał na psa.
- To może Ty zostań, a ja z nim chwile pospaceruje? - zaproponowała.
- Ewuś przecież Ci mówiłem, że niedługo wracam do pracy, więc muszę pomału wychodzić z domu.
- To pozdrów Ele i powiedz, że trzymam za nią kciuki. - poprosił, kiedy byli już na dole.
- Dzięki do zobaczenia.
Pół godziny później...
- Witaj! Co się dzieje? - przeraziła się Ewa widząc, że siostra otworzyła jej drzwi prawie płacząc.
- Dobrze, że jesteś, od kilku minut bardzo mnie boli, a nie mogę się dodzwonić do Marka. - skarżyła się.
- To trzeba było dzwonić do mnie, albo do rodziców.
- Nie pomyślałam, jestem trochę zdenerwowana. - przyznała Ela.
- Gdzie telefonujesz? - spytała, kiedy spostrzegła, że starsza siostra wybiera jakiś numer.
- Do Krzyśka. - odpowiedziała.
- Myślisz, że on może Nam pomóc? - zastanawiała się młodsza z kobiet.
- Sam mi to dzisiaj zaproponował, kiedy z nim rozmawiałam. - odrzekła.
- Cześć Krzysztof!
- Czy mogę Cie prosić o pomoc? Ela zaczęła rodzić.
- Oczywiście jestem cały dzień w pracy, przyjeżdżajcie!
- Chyba, ze nie macie jak, to ja przyjadę. - zawahał się.
- Jakoś sobie poradzimy, niedługo będziemy. - zapowiedziała koledze.
- Czekam.
Pojawiły się jednak pewnie trudności z dostaniem się do szpitala. Starsza z córek usiłowała skontaktować się z rodzicami, żeby poprosić ich o opiekę nad Maćkiem, ale u nich nikt nie odbierał. Stanęło więc na tym, że chłopiec został z Januszem, a one pojechały. Po dwóch godzinach na świat przyszedł drugi synek Eli, mały był zdrowy i silny, a jego ojciec nie posiadał się z radości, kiedy się o tym dowiedział. Późnym wieczorem odwiozła szwagra do domu, okazało się, że z Maciusiem jest już babcia, bo Ewie udało się zawiadomić dziadków, że mają nowego wnuka i mama postanowiła pomóc Markowi we wszystkim. Po całym dniu pełnym wrażeń lekarka była bardzo zmęczona. Jednak była wdzięczna Krzyśkowi za troskę o panią Gawron i za pomoc jej siostrze.
- Witaj! Co się dzieje? - przeraziła się Ewa widząc, że siostra otworzyła jej drzwi prawie płacząc.
- Dobrze, że jesteś, od kilku minut bardzo mnie boli, a nie mogę się dodzwonić do Marka. - skarżyła się.
- To trzeba było dzwonić do mnie, albo do rodziców.
- Nie pomyślałam, jestem trochę zdenerwowana. - przyznała Ela.
- Gdzie telefonujesz? - spytała, kiedy spostrzegła, że starsza siostra wybiera jakiś numer.
- Do Krzyśka. - odpowiedziała.
- Myślisz, że on może Nam pomóc? - zastanawiała się młodsza z kobiet.
- Sam mi to dzisiaj zaproponował, kiedy z nim rozmawiałam. - odrzekła.
- Cześć Krzysztof!
- Czy mogę Cie prosić o pomoc? Ela zaczęła rodzić.
- Oczywiście jestem cały dzień w pracy, przyjeżdżajcie!
- Chyba, ze nie macie jak, to ja przyjadę. - zawahał się.
- Jakoś sobie poradzimy, niedługo będziemy. - zapowiedziała koledze.
- Czekam.
Pojawiły się jednak pewnie trudności z dostaniem się do szpitala. Starsza z córek usiłowała skontaktować się z rodzicami, żeby poprosić ich o opiekę nad Maćkiem, ale u nich nikt nie odbierał. Stanęło więc na tym, że chłopiec został z Januszem, a one pojechały. Po dwóch godzinach na świat przyszedł drugi synek Eli, mały był zdrowy i silny, a jego ojciec nie posiadał się z radości, kiedy się o tym dowiedział. Późnym wieczorem odwiozła szwagra do domu, okazało się, że z Maciusiem jest już babcia, bo Ewie udało się zawiadomić dziadków, że mają nowego wnuka i mama postanowiła pomóc Markowi we wszystkim. Po całym dniu pełnym wrażeń lekarka była bardzo zmęczona. Jednak była wdzięczna Krzyśkowi za troskę o panią Gawron i za pomoc jej siostrze.
Następnego dnia...
Ewa przed południem piła kawę w szpitalnym bufecie. Siedziała zamyślona i nie bardzo zwracała uwagę na to, co się wokół niej dzieje, nagle usłyszała czyjś głos:
- Dzień dobry.
Podniosła głowę i przy swoim stoliku zobaczyła mężczyznę, stał trzymając filiżankę w ręku.
- Dzień dobry. - odpowiedziała, w pierwszej chwili nie poznając go.
- To ja Wiktor. - przypomniał się widząc jej reakcje.
- Mogę się przysiąść? - zapytał.
- Tak proszę.
Teraz przypomniała sobie, była kiedyś związana z Wiktorem. Chodzili ze sobą ponad pół roku, kilka lat temu.
- Co Ty tu robisz? - była nadal zaskoczona.
- Załatwiałem pewną sprawę. - przyznał.
- Tak długo się nie odzywałeś.
- No wiesz, po naszym rozstaniu byłem trochę za granicą, niedawno wróciłem. - odparł.
- A teraz co zamierzasz? - zaciekawiła się.
- Najpierw urlop, może w jakiś ciepłych krajach, a potem praca pewnie tu u Was.- odpowiedział.
- Cały Ty. - zaśmiała się Ewa.
- Chodzi Ci o to, że lubię podróżować? Moja droga, życie jest tylko jedno i trzeba z niego korzystać. - stwierdził.
- Gdybyś mnie wtedy chciała miałabyś wszystko, ale ja nie mogłem dłużej rywalizować z Twoimi wspomnieniami. - dodał.
- Czy to znaczy, że mnie kochałeś?
- A jak myślisz, czy gdybym Cie nie kochał byłbym z Tobą? - zapytał.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Sam siebie chyba też. - odrzekł.
- Widzę jednak,że jesteś z kimś związana. - po jakimś czasie zauważył pierścionek na jej palcu.
- Tak jestem zaręczona. - przytaknęła.
Po powrocie z pracy długo myślała o tym co się
wydarzyło. Zastanawiała się czy Wiktor był w stanie zamieszać w jej
związku z Januszem.Ewa przed południem piła kawę w szpitalnym bufecie. Siedziała zamyślona i nie bardzo zwracała uwagę na to, co się wokół niej dzieje, nagle usłyszała czyjś głos:
- Dzień dobry.
Podniosła głowę i przy swoim stoliku zobaczyła mężczyznę, stał trzymając filiżankę w ręku.
- Dzień dobry. - odpowiedziała, w pierwszej chwili nie poznając go.
- To ja Wiktor. - przypomniał się widząc jej reakcje.
- Mogę się przysiąść? - zapytał.
- Tak proszę.
Teraz przypomniała sobie, była kiedyś związana z Wiktorem. Chodzili ze sobą ponad pół roku, kilka lat temu.
- Co Ty tu robisz? - była nadal zaskoczona.
- Załatwiałem pewną sprawę. - przyznał.
- Tak długo się nie odzywałeś.
- No wiesz, po naszym rozstaniu byłem trochę za granicą, niedawno wróciłem. - odparł.
- A teraz co zamierzasz? - zaciekawiła się.
- Najpierw urlop, może w jakiś ciepłych krajach, a potem praca pewnie tu u Was.- odpowiedział.
- Cały Ty. - zaśmiała się Ewa.
- Chodzi Ci o to, że lubię podróżować? Moja droga, życie jest tylko jedno i trzeba z niego korzystać. - stwierdził.
- Gdybyś mnie wtedy chciała miałabyś wszystko, ale ja nie mogłem dłużej rywalizować z Twoimi wspomnieniami. - dodał.
- Czy to znaczy, że mnie kochałeś?
- A jak myślisz, czy gdybym Cie nie kochał byłbym z Tobą? - zapytał.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Sam siebie chyba też. - odrzekł.
- Widzę jednak,że jesteś z kimś związana. - po jakimś czasie zauważył pierścionek na jej palcu.
- Tak jestem zaręczona. - przytaknęła.
Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.