wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 7

Rozdział siódmy

Kolacja




Po trzech dniach od powrotu z Krakowa Janusz dał Ewie klucze od swojego mieszkania, poprosił ją o opiekę nad Fredem, kiedy od będzie w delegacji i wyjechał. Następnego dnia Ewa spacerowała z psem koło swojego bloku, naglę usłyszała głos mamy:
- Cześć Córciu, kupiłaś sobie psa?
- Cześć mamo! Nie to nie mój pies tylko kolegi, ja się nim tylko opiekuje bo on wyjechał. - wyjaśniła.
- Nie tłumacz się przecież ja zapytałam tylko czy jest twój. - zażartowała mama.
- No Fredziu dosyć spaceru, wracamy do domu! - zawołała Ewa.
- Mamusiu zapraszam Cię do siebie na kawę.
- Chętnie, jestem trochę zmęczona tymi zakupami.
- To dlaczego nie wzięłaś samochodu? - spytała córka.
- Słuchaj nie miało tego być aż tak dużo na większe zakupy, miałam pojechać z ojcem, a teraz kupić tylko kilka rzeczy ale jak zaczęłam brać z półek to trochę się tego uzbierało, a rachunek przy kasie, szkoda mówić.
- Odwieść Cię nie mogę mamuś, bo nie mam samochodu, ale potem Cie odprowadzę.
- O !, a co się stało z Twoim autem? - zaniepokoiła się matka.
- Zepsuło się i od tygodnia jest w warsztacie, jutro dopiero odbieram.
- Kawa czy herbata, a może coś zimnego? - zapytała Ewa, kiedy już weszły do mieszkania córki razem z psem.
- Wiesz co zrób mi małą kawę.
- To czym byłaś w Krakowie, pociągiem? - zainteresowała się mama.
- Byłam z kolegą z pracy ma tam rodzinę i akurat do nich jechał, więc się z nim zabrałam. - odpowiedziała.
- O to fajnie!
- Ela Ci nie mówiła, że z nim byłam? - zaśmiała się.
- Nie jak dzwoniła to mówiła, że byłaś, ale nie mówiła, że z kimś.
- Ewa czy to coś poważnego?
- Nie to nic poważnego, to tylko przyjaciel mamo.
- Aha trochę szkoda. - zasmuciła się matka.
- A, co tam u Eli? - zapytała.
- Wszystko dobrze, o tym, że wracają do Warszawy i, że Ela jest w ciąży, to chyba wiecie?
- Tak wiemy. - przytaknęła.
- Wiesz mamuś jak byłam tam u nich przez te dwa dni, trochę im pozazdrościłam. Normalnie sielanka, ja też bym tak chciała. - westchnęła Ewa.
Mama przytuliła ją i powiedziała.
- Ty też będziesz jeszcze szczęśliwa, ja w to wierzę.
- Mamo , a Agnieszka do Was dzwoni? - spytała po chwili milczenia.
- Tak dzwoni, zresztą nie długo będziemy mieli okazję się z nimi spotkać. Przylatują na ślub Krzyśka.
- A no tak faktycznie, ale to nic dziwnego, przecież Krzysiek i Robert to bracia. - stwierdziła córka.
- Ewuniu, a słyszałaś najnowsze wieści?
- Jakie?
- Spotkałam niedawno Alę i mówiła mi, że Krzysztof z przyszłą żoną wracają na stałe do Polski. Ta Sylwia podobno już tu jest, a on przylatuje w przyszłym miesiącu.
Ala była matką Krzyśka.
Ewę ta wiadomość zbiła z nóg, nie dała tego po sobie poznać, ale w duszy było jej bardzo smutno, a jednocześnie była wściekła. Jak on mógł mi coś takiego zrobić. - pomyślała.
Rozmawiały z matką jeszcze ponad godzinę potem odprowadziła ją do domu.
Następnego dnia...
Po południu Ewa odebrała samochód z warsztatu, a później zrobiła zakupy. Kupiła rybę, mięso i ser. Postanowiła, że na jutrzejszą kolacje zrobi zupę rybną, pieczeń i sernik. Wieczorem wrócił Janusz.
- Cześć Tak myślałem piesku, że cię tu znajdę. - powiedział kiedy tylko zobaczył przybiegającego do niego psa.
- Cześć zrobiło mi się go szkoda, ale światło w Twoim mieszkaniu paliliśmy co wieczór. - usprawiedliwiała się ze śmiechem.
- Wejdź! - zaprosiła.
- Wiesz nie będę wchodził, jestem trochę zmęczony.
- Nie za bardzo Ci dokuczył? - zapytał.
- Nie to bardzo fajny pies, zastanawiam się nawet czy sobie takiego nie kupić.
- Jeszcze raz dziękuje Ci za pomoc. - podziękował.
- Drobiazg.
- W takim razie oddaje klucze i ponawiam zaproszenie na jutrzejszy wieczór na kolacje przyjdź z Fredem. - powiedziała podając mu je.
- Dzięki, jeśli nie masz innych planów to chętnie przyjdziemy.
- O której? - spytał.
- O 20:00 może być?
- Może w takim razie do zobaczenia do jutra. - pożegnał się.
- Cześć!
W sobotę...
Przed południem Ewa przygotowała wszystko, wieczorem wykąpała się, upięła włosy i włożyła swoją ulubioną sukienkę. Punktualnie o umówionej godzinie zadzwonił dzwonek. W drzwiach stał Janusz, trzymając w ręku herbacianą róże i czekoladki. Był ubrany w jasny garnitur, wyglądał w nim tak elegancko, że Ewie aż nogi ugięły się z wrażenia.
- Wejdź! - zaprosiła.
- Cześć proszę! - powiedział podając jej kwiat i pudełko.
- Cześć
- Dziękuje.
- Zapraszam dalej!! - wskazała ręką pokój.
Pies ochoczo skorzystał z zaproszenia, a jego pan podążył za nim.
- Ładnie mieszkasz. - odparł, kiedy po kilku minutach weszła niosąc kwiat w wazonie.
- Dzięki. - Skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię ten gatunek róż, ktoś Ci mówił? - spytała.
- Nie wiedziałem, ale jeżeli je lubisz to bardzo się cieszę, że sprawiłem Ci przyjemność. - uśmiechnął się.
- Czego się napijesz? - zapytała.
- Masz wodę mineralną?
- Tak.
- To poproszę.
- Już przynoszę. Za parę minut podam zupę rybną, a potem pieczeń, kartofelki już dochodzą. Mam nadzieję, że lubisz te potrawy? - zapytała.
- Lubię.
Kolacje jedli rozmawiając.
- Jak było w delegacji? - zaciekawiła się.
- Muszę przyznać, że trochę nudno! - stwierdził żartem.
- A co u nas w pracy?
- Po staremu. - odpowiedziała Ewa.
- Odebrałaś już samochód? - zainteresował się.
- Tak wczoraj. - powiedziała.
- I jak wszystko naprawione?
- Tak, ale zastanawiam się czy go nie sprzedać. - odparła.
- Aha.
Ewa nastawiła muzykę, okazało się, ze lubią podobną. Potem przyniosła sernik, lody z owocami i kawę. Gadali jeszcze długo zupełnie na luzie, w pewnym momencie Janusz spytał:
- Czy mi się wydaję, czy coś Cię gnębi?
- Nie dawno dowiedziałam się, że Krzysiek, wiesz który po ślubie zostaje z żoną w Polsce. Ta informacja się potwierdziła, bo wczoraj ją widziałam.
- Jestem zła, bo dla mnie nie wracał, a z nią będzie tu mieszkał!!! - powiedziała prawie z wściekłością w głosie.
- Rozumiem Cię.- Podszedł do kanapy na, której siedziała, objął ramieniem i pocałował.
- Przepraszam. - powiedział, kiedy zorientował się co zrobił.
- Kolacja była pyszna dzięki.
- Ja już pójdę cześć - pożegnał się zmieszany.
- Cześć - odpowiedziała lekko oszołomiona Ewa.
Przez kilka następnych dni nie spotykali się. Któregoś dnia na dyżurze ona zaczepiła Janusza:
- Słuchaj czy Ty mnie unikasz?
- Ewa jest mi głupio, po tym co zrobiłem, co Ty sobie o mnie pomyślałaś. - odparł.
- Nic takiego przecież się nie stało.
- Ty się naprawdę nie gniewasz? - upewnił się.
- Hi, hi hi! Pewnie, że nie. Nie wiedziałam, że Ci się podobam?
- Ty mi się bardzo podobasz! - odpowiedział.
- Powiem Ci jeszcze coś, ten pocałunek był bardzo miły. - szepnęła.
  Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek
.

Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...