sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 11

Rozdział jedenasty

Wizyta




Był koniec września.
Ewa od kilku dni nie widziała się z ukochanym, bo znowu wyjechał na konferencje medyczną. Wracając z pracy zajrzała do Freda, którym się teraz zajmowała i wyszła z nim na spacer, a potem pojechała do siebie. Dziś nie była w najlepszym nastroju, więc przebrała się, zjadła obiad i zabrała się za sprzątanie swojego mieszkania. Uznała, że to dobry sposób na pozbycie się złego humoru. Wieczorem zadzwonił telefon.
- Cześć kochanie już wróciłem. Co słychać? - w słuchawce usłyszała głos Janusza.
- Cześć, a tak sobie. - odparła.
- A co się stało? - zaniepokoił się.
- Dużo by opowiadać..., a może byś do mnie wpadł?
- Ewuś czy Ty mi coś proponujesz? - zapytał z uśmiechem.
- Nic takiego Ci nie proponuję, po prostu stęskniłam się za Tobą i chciałam Cie zobaczyć. - powiedziała również się śmiejąc.
- Ja za Tobą też, ale przepraszam Cie, dziś już nie wpadnę jestem zmęczony. Konferencja była bardzo ciekawa, ale wykłady były długie, a poza tym w drodze powrotnej stałem w korkach. - przyznał.
- Rozumiem.
- Może opowiesz mi teraz krótko, co się wydarzyło? - zachęcił.
- Znowu zepsuł mi się samochód, a jest mi teraz bardzo potrzebny. - stwierdziła.
- Słuchaj spotkamy się jutro w pracy i coś na to poradzimy. - pocieszył ją.
- Dziękuje Ci za opiekę nad moim psem.
- Nie ma za co. Nie rozumiem tylko czemu prosiłeś mnie, żebym nie zabierała go do siebie? - spytała.
- Nie chciałem, żeby Ci bałaganił, teraz jest taka brzydka pogoda.
- To do zobaczenia jutro. - pożegnał się.
- Ewuniu a może Cie zabrać po drodze? - zaproponował zanim się rozłączył .
- Nie dzięki, mam jeszcze coś do załatwienia przed pracą, więc sama jakoś dojadę.
- Do jutra pa.
- Pa.
Następnego dnia...
Ewa była wściekła, lał deszcz, autobus się spóźnił, przez to o mało co nie zdążyła na dyżur. Na szczęście w drzwiach szpitala spotkała Janusza. Wpadli sobie w ramiona i czule się pocałowali.
- O jakaś Ty mokra. - powiedział odsuwając ją delikatnie od siebie.
- Musiałam załatwić pilną sprawę, a tak pada.
- A co się właściwie stało? - zainteresował się, kiedy wchodzili po schodach na górę.
- Znowu zepsuło mi się auto, a obiecałam Eli, że dziś pomogę jej kupić parę rzeczy do ich nowego domu, bo Marek jest cały dzień w pracy, a tu nic z tego nie wyjdzie! - narzekała przebierając się.
- Mogłabym pożyczyć wóz od rodziców, ale ich nie ma teraz w Warszawie, są u ciotki w Łodzi. - dodała.
- Musisz go wymienić, a na razie po południu pojedziemy do Twojej siostry razem i wam pomogę. - zaoferował się.
- A kiedy Ela rodzi? - spytał.
- Za dwa miesiące, pod koniec listopada.
Obieca mu, że porozmawiają później i wyszła. Nie pogadali, najpierw razem operowali, a potem było takie zamieszanie, że nie było na to czasu. Jeszcze do tego wszystkiego kiedy mieli już wracać do domu, zadzwoniła komórka kolegi. Rozmawiał z kimś krótko.
- Janusz co się stało? - zapytała.
- Dzwonił Wojtek, że nie może przyjść do pracy i żebym go zastąpił. Dorota złamała nogę i musi z nią zostać.
- A to pech! - zmartwiła się.
- Ja muszę zostać, ale dam Ci kluczyki i Ty jedz i załatw co potrzebujesz. - uspokoił ją.
- A jak Ty wrócisz do siebie?
- Przyjedz po mnie wieczorem jeśli możesz, a jak nie to pojadę komunikacją miejską. - poprosił.
- Będę tylko daj mi znać . - obiecała.
Zakupy się bardzo udały. Kiedy były już w domu i Ewa wieszała firanki w salonie, młodsza siostra zapytała;
- Słuchaj czy planujecie ślub z Twoim chłopakiem?
- Hm... No wiesz, on mi się jeszcze nie oświadczył, a ja na pewno tego nie zrobię. - odpowiedziała ze śmiechem.
Hi, hi, hi - obie zaczęły się śmiać.
- A tak na serio, ja się trochę boje. - dodała.
- Czego? - zdziwiła się siostra.
- Czy będę dobrą żoną. - przyznała się Ewa.
- Ty i zła żona, co Ty mówisz! - oburzyła się Ela.
- Jesteś super dziewczyna! Przecież go kochasz i on Cie też, to widać. - stwierdziła.
- No kochamy się bardzo.
- Powiedz lepiej jak Ty się czujesz? - starsza siostra zmieniła temat.
- Dobrze, jest mi coraz ciężej wszystko robić, ale czuje się dobrze.
- Co to będzie, chłopczyk czy dziewczynka?
- Podobno chłopczyk.
Była u Eli aż do wieczora, potem pojechała po przyjaciela.
- Jak dyżur?
- Spokojnie, nic się takiego nie działo.
- A jak Twoje sprawy? - zaciekawił się.
- Wszystko załatwiłyśmy, jeszcze raz dziękuję Ci za pożyczenie samochodu.
- Drobiazg. - przybliżył się do niej i pocałował w policzek.
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
- No nie wiem, nie wiem co byś zrobiła. - żartował.
- Aha miałam Ci przekazać. Dzwoniła do mnie Agnieszka i mówiła, że Patryk cały czas Ciebie wspomina. - przypomniała sobie.
- To miłe, dzięki.
- A jak on się teraz czuje? - zapytał.
- Teraz już bardzo dobrze.
Dwa dni później Janusz i Ewa postanowili odwiedzić Dorotę. Drzwi otworzył im Wojtek.
- Cześć my do kontuzjowanej.
- Cześć wejdźcie, moja żona leży w salonie, nudzi się i narzeka. - odparł z uśmiechem kolega.
- Witajcie kochani chodźcie! - usłyszeli głos przyjaciółki.
- Czego się napijecie? - zapytał gospodarz domu.
- Wiesz Dorotko oni przynieśli pączki.
Poprosili herbatę.
- Słuchaj jak Ty sobie to zrobiłaś? - zapytała znajoma kiedy już usiedli.
- Była śliska podłoga w sklepie, a że mi się bardzo śpieszyło pośliznęłam się i upadłam. - wyjaśniła koleżanka.
- A jak długo masz mieć gips? - spytał Janusz.
- Na razie cztery tygodnie.
- Ewa, a co z Twoim samochodem? - zainteresował się Wojtek wchodząc do pokoju.
- Wczoraj mój chłopak pomógł kupić mi nowy, znaczy nowszy, bo dwuletni. - pochwaliła się.
- To fajnie!
- Ja też bardzo się z tego cieszę. Ten stary, który miałam kupiłam sobie rok po pójściu do pracy, a trochę już od tego czasu minęło. - dodała.
Bardzo miło spędzili czas u przyjaciół kiedy zbierali się do wyjścia, Janusz zagadnął szefa:
- Wojtek chcieliśmy z Ewą wyjechać za dwa tygodnie na weekend, ale w tej sytuacji chyba nie pojedziemy.
- Nie ma potrzeby żebyście zmieniali plany. Od jutra do Doroty ma przychodzić mama, więc ja wracam do pracy. - przekonywał.
Dwa tygodnie później...
Ewa była trochę zdenerwowana przed wyjazdem z Januszem do Krakowa. Opowiadał jej już co prawda trochę o swojej rodzinie ale nie wiedziała jak ją przyjmą. Dowiedziała się od niego, że siostra i szwagier są nauczycielami, a mama księgową. Siostrzeńcy mają trzy i pięć lat. Okazało się nawet, że w czasie ich wizyty starszy będzie miał urodziny. Wypytała najpierw przyjaciela, co oni lubią, a potem kupiła jednemu puzzle z Kubusiem Puchatkiem, a drugiemu duży samochód.
Wyjechali w piątek rano, a na miejscu byli późnym po południem, bo jak wiadomo były korki.
- Witajcie! Chciałem Wam przedstawić moją dziewczynę Ewę. - powiedział Janusz.
- To są moi rodzice, Grażyna i Marian, a to siostra i jej mąż, Ula i Szymon i ich synowie. - dokonał prezentacji.
- Bardzo nam miło panią poznać. Syn dużo nam o pani opowiadał. - przywitali się rodzice.
- Mnie również jest miło. - odwzajemniała się Ewa.
Po niedługim czasie gospodyni zaprosiła wszystkich do stołu.
- Proszę częstujcie się. - zachęcała.
- Jak Wam minęła podróż? - spytała Ula.
- Dosyć znośnie, zmienialiśmy się po drodze przy kierownicy.- odpowiedział brat.
Po kolacji chłopcy bawili się z Fredem, którego wujek i jego koleżanka przywieźli ze sobą, a dorosłym czas upływał na rozmowie.
Już pierwszego wieczoru Ewa czuła się w ich towarzystwie bardzo dobrze, tak jakby znali się od dawna, a widać było, że i oni ją polubili.
Następnego dnia obchodzili urodziny starszego z chłopców, a potem młodzi wybrali się na spacer pod Sukiennice.Wcześniej jednak obie młode kobiety znalazły czas na prywatną rozmowę.
- Czy Ty wiesz...? O przepraszam. - poprawiała się.
- Nic się nie stało, możemy sobie mówić po imieniu. - zaproponowała Ewa.
- Dobrze czy Ty wiesz co spotkało mojego brata, ze strony byłej narzeczonej? - ponowiła pytanie.
- Tak wiem.
- Ale i ja mam swoją przeszłość. Nie bój się nie nie byłam mężatką. - uspokoiła ją widząc, że siostra chłopaka spojrzała na nią lekko przerażonym wzrokiem.
Opowiedziała jej pokrótce swoją historie. Dziewczyna wzbudziła jej zaufanie, a poza tym nie widziała powodu, żeby to przed nią ukrywać.
- To widzę, że wiele Was łączy. - stwierdziła Urszula wysłuchawszy opowieści.
- Życzę Wam, żeby się Wam udało, będę trzymać kciuki, bo widzę, że się kochacie.
- Dzięki.
We dwoje przechadzali się po Krakowie.
- Jaka piękna jest tu jesień, nie pada tak jak u nas i pachnie górami. - zachwycała się Ewa.
- Ty chyba bardzo lubisz góry, skoro czujesz je aż tu? - zaśmiał się.
- Tak bardzo je lubię. - przytaknęła.
- Masz bardzo fajną rodzinę. Ciekawa jestem co im o mnie naopowiadałeś?
- Przedstawiłem im Ciebie w samych superlatywach. - zapewnił.
Kiedy tak spacerowali, spotkali dwoje młodych ludzi z wózkiem.
- Dzień dobry. - powiedziała kobieta.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli.
- Kto to był? - spytała Ewa spoglądając na pobladłą twarz ukochanego.
- To była Daria. - odparł.
Dowiedzieli się potem od jego rodziców, że dziewczyna nie dawno urodziła syna.
W drodze powrotnej do Warszawy Janusz coś sobie postanowił, ale o tym w kolejnym rozdziale...


Proszę o komentowanie tego rozdziału lub całego dotychczas powstałego opowiadania. Zachęcam też do odwiedzania mojego bloga i czytania rozdziałów, które będą powstawać. Proszę poleć mojego bloga i opowiadanie innym np swoim znajomym. Będę wdzięczna za opinie na jego temat również na meila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 36

 Rozdział trzydziesty szósty Wizyta teściów - Cześć Ewa, co tutaj robisz? - idącą korytarzem kobietę wyrwał nagle z zamyślenia, czyjś głos. ...